Strona:John Galsworthy - Powszechne braterstwo.djvu/128

Ta strona została przepisana.

— Czy mogę zapytać, skąd dowiedziałeś się o tem?
— Od Cecylji.
Osobliwy dźwięk, jak gdyby stłumionego cichego śmiechu, dobiegł uszu Hilarego.
— Bardzo mi przykro — mruknął.
A Bianka rzekła:
— To ładnie z twojej strony, żeś mi o tem powiedział, zwłaszcza, że każde z nas idzie własną drogą. Co cię zniewoliło?..
— Uważałem, że tak należy.
— I... oczywiście ten człowiek mógł był przyjść do mnie.
— Nie powinnaś była tego powiedzieć.
— Nie mówimy tego, co się mówić powinno.
— Podarowałem tej małej niektóre rzeczy, bardzo jej potrzebne. O ile wiem, to całe moje przewinienie!
— Oczywiście! To dziwaczne „oczywiście“ oddziałało na Hilarego, jak środek podniecający.
— Co chcesz, żebym uczynił? — rzekł sucho.
— Ja?
Najostrzejszy powiew wschodniego wiatru, pod którego tchnieniem skręcają się i drżą młode liście, rzucają jaskrawe blaski i gasną w lampach płomienie gazowe, nie zdołałby tak doszczętnie, jak ten jeden wyraz, zwarzyć kwiatu przyjaznego porozumienia.
Przez głowę Hilarego przebiegły niemal słowa Stefana:
„Jabym się nie zwracał do niej! Kobiety są takie dziwaczne!“
Spojrzał na żonę. Błękitny szal gazowy osłaniał jej ciemną głowę. Odsunęła się od niego tak daleko, jak tylko mogła w sam róg, i siedziała uśmiechnięta. Przez chwilę Hilary miał wrażenie, że zwoje tego błękitnego szala gazowego, duszą go stopniowo; że jest skazany jechać tak wiecznie, duszony, obok tej kobiety, która zabiła miłość, jaką żywił dla niej.
— Uczynisz, co ci spodoba, oczywiście, — rzekła znienacka.
Hilarego wzięła chętka do śmiechu. „Co chcesz, żebym uczynił?“ „Uczynisz, co ci się spodoba, oczywiście!“ Czy powściągliwość i pobłażliwość ludzi kulturalnych mogła posunąć się dalej jeszcze?
— Bi, — rzekł z wysiłkiem, — żona Hughs’a jest za-