— Mój bratanek, Marcin Stone.
— Syn brata pani, który wraz z żoną został zabity podczas tego strasznego wypadku w Alpach? Wygląda na młodzieńca bardzo pewnego siebie. Ma ten nowoczesny wyraz twarzy. Czem on jest?
— Prawie lekarzem. Nie wiem nigdy, czy już skończył studja medyczne.
— Przypuszczana, Ze może ma co wspólnego, ze sztuką.
— O nie, on sztuką pogardza.
— A córka pani również pogardza sztuką?
— Nie; moja córka studjuje nawet historję sztuki.
— Istotnie! Jakie to interesujące! Dorastające pokolenie jest dla mnie bardzo ciekawe, a dla pani? Tacy są niezależni.
Cecylja spojrzała z niepokojem na dorastające pokolenie. Młodzi ludzie stali tuż przy sobie przed obrazem, rozglądając się bacznie, wymieniając krótkie uwagi i spojrzenia. Obserwowali tych wszystkich krążących, rozgadanych, kłaniających się, uśmiechniętych ludzi z młodzieńczą, trzeźwą, nawpół niechętną, ciekawością. Młodzieniec miał twarz bladą, wygoloną, silną szczękę, nos prosty, czoło wypukłe i mądre, szare oczy dokoła ust osiadł wyraz sarkastyczny i stanowczy; spoglądał na ludzi niepokojąco bystrym wzrokiem. Młoda dziewczyna, ubrana w niebieską suknię z zielonawym odcieniem, miała twarz wprost czarującą. jasne piwne oczy, świeżą cerę i faliste włosy koloru dojrzałych orzechów.
— Wszak to obraz siostry pani „Cień“, — któremu się przypatrują, nieprawda? — spytała pani Tallents Smallpeace. Przypominam sobie, że w dniu Bożego Narodzenia widziałam i ten obraz i małą modelkę, która do niego pozowała... zajmujący typ. Szwagier pani wspomniał, że wszyscy interesujecie się nią niezwykle. Jakie romantyczne było to jej zemdlenie z głodu, gdy przyszła pierwszy raz pozować, nieprawda?
Cecylja szepnęła coś niezrozumiałego. Ręce jej drżały nerwowo; była widocznie podrażniona.
Oznaki te uszły uwagi pani Tallents Smalpaace, wodziła bowiem oczami bacznie dokoła.
— W. O. D. N. widuję, oczywiście, mnóstwo dziewcząt w drażliwem położeniu, stojących na krawędzi, pani rozumie? Pani powinna, naprawdę, zapisać się do naszego stowarzyszenia O. D. N. To pierwszorzędna instytu-
Strona:John Galsworthy - Powszechne braterstwo.djvu/13
Ta strona została przepisana.