Strona:John Galsworthy - Powszechne braterstwo.djvu/133

Ta strona została przepisana.

— Będę na górze, u siebie, — rzekła. — Jeśli się zjawi ktoś zajmujący, możesz przysłać po mnie.
Stała, wyciągając się lubieżnie i zwracając powoli ku smudze blasku słonecznego, jakgdyby chciała w nim skąpać ciało. Poczem ziewnęła cicho, przeciągle i podniosła podbródek, tik, że słońce oblało jej twarz. Rzęsy spoczywały na jej licach, już zlekka ogorzałych; usta były rozchylone; po ciele przebiegały dreszczyki rozkoszy; kasztanowate włosy mieniły się, ozłocone pocałunkami słońca.
„Ach“! pomyślała Cecylja, „gdyby tamta dziewczyna była taka jak ona, rozumiałabym doskonale!“.
— O joj! już są! — zawołała Tymjana i wybiegła.
— Moje dziecko, — szepnęła Cecylja, — jeżeli już ty nie chcesz zostać, przyślij, proszę, ojca.
W minutę później weszła pani Tallents Smallpeace, a za nią młodzieniec o interesującej, bladej twarzy z ciemną czupryną.
Zastanówmy się przez chwilę nad następującym, nieniezbyt niezwykłym, wypadkiem. Oto młodzieniec, obciążony matką Włoszką i ojcem, nazwiskiem Potts, który nadaje mu na chrzcie imię William. Gdyby pochodził z klasy niższej, wydeptywałby pod imieniem Billa gdzieś bezkarnie organy; ponieważ jednak zrodził się śród burżuazji i w czwartym roku życia grał Chopina, przeto przyjaciele jego znaleźli się wobec niełatwego zagadnienia. Rozstrzygnęło je wszakże niebo u progu jego karjery. Staja, że tak powiemy, z podniesioną nogą, celem wstąpienia na bojową arenę muzykalnego Londynu, gdzie wszyscy czekali z niecierpliwością na współrodaka Pottsa, otrzymał list z miasta rodzinnego matki. List miał adres: „Egregio Signor Pozti“. Był uratowany. Przestawiono dwa pierwsze wyrazy, zamieniono tts na zzi, co na szczęście nie spowodowało różninicy w dźwięku, i cały Londyn znał go teraz, jako największego fortepianistę przyszłości.
Był to młodzieniec cichy, dobrze wychowany i wprost nieoceniony dla pani Tallents Smallpeace, która była szczęśliwa dopiero wtedy, gdy mogła prowadzić na pasku jaki domorosły genjusz.
Cecylja, z nawpółuprzejmym, napoły drwiącym uśmieszkiem — jakgdyby powątpiewała czy oni pragną jej towarzystwa a sama nie była pewna, że rada jest z ich przybycia — zapraszała ich, żeby zajęli miejsce; w tem usłyszała słowa alarmu.
— Pan Purcey.