Strona:John Galsworthy - Powszechne braterstwo.djvu/14

Ta strona została przepisana.

cja... Wielkie zadanie, wymagające bardzo dużej pracy.
Wyraz wątpliwości w oczach spotęgował się.
Pani Tallents Smallpeace niezwłocznie ciągnęła dalej;
— Czy pani nie uważa, że żyjemy w niesłychanie interesujących czasach? We wszystkich dziedzinach wre taki ruch... ta atmosfera porywa. Wszyscy czujemy, że nie możemy już dłużej zamykać oczu na zagadnienia społeczne. Mojem zdaniem choćby tylko warunki, w jakich żyje lud, wystarczą do spowodowania zmory podczas snu!
— Tak, tak, powtórzyła Cecylja; to okropne oczywiście.
— Politycy i urzędnicy państwowi są tacy bazradni, że od nich nie można się spodziewać żądnej pomocy.
Cecylja wyprostowała się....
— Tak pani sądzi? — rzekła.
— Mówiłam właśnie z panem Balladycę. Utrzymuje, że sztuka i literatura muszą być oparte na zupełnie nowej podstawie.
— Tak utrzymuje, doprawdy? Czy to ten komiczny mały człowieczek?
— Mojem zdaniem, jest potwornie mądry.
— Wiem... wiem, — odparła Cecylją skwapliwie. Oczywiście coś zrobić trzeba.
— Tak, potwierdziła Tallents Smallpeace z roztargnieniem, — myślę, że wszyscy to odczuwamy. Ale proszę niech mi pani powie... rozmawiałam właśnie z takim zachwycającym człowiekiem... z jednym z tych, jakich widuje się tysiącami w City... w takich eleganckich czarnych surdutach. Spotkać taki typ w naszej sferze, to istotnie rzadkość dzisiaj; ten rodzaj ludzi oddziąływa tak orzeźwiająco, mają takie ładne, pełne prostoty, poglądy. O... stoi tam, tuż za siostrą pani.
Cecylja, nerwowym ruchem wskazała, że zna człowieka, o którym mowa.
— Tak, to pan Purcey, — rzekła; nie wiem dlaczego on właściwie u nas bywa.
— Mojem zdaniem jest zachwycający! — po wtórzyła pani Tallents Smallpeace rozmarzona.
Jej małe ciemne oczy, niby pszczoły, pofrunęły ssać miód z kwiatu, o jakim była mowa — ku barczystemu mężczyźnie średniego wzrostu, ubranemu z wyszukaną starannością, który jednakże wydawał się jakby nie W swojem otoczeniu. Na ustach, pod wąsem, osiadł martwy uśmiech; wesołą twarz okrywał żywy rumieniec, czoło miał niezbyt