Mała modelka spojrzała aa niego wzrokiem, w którym Widniała cała przepaść wyrzutów i, wierna swemu przyzwyczajeniu, odeszła posłusznie.
Hilary nie ścigał jej oczyma, ale, stojąc przy wysokim kominku, ponad popiołami wypalonego ogniska, oparł czoło na ręku. Ciszy, panującej dokoła, nie przerywało nawet brzęczenie muchy. A mimo to jednak unosiły się jakieś dźwięki — nie odległej muzvki lecz krwi, tętniącej w jego uszach i skroniach.
Wypada z kolei powiedzieć kilka słów o autorze »Księgi Powszechnego Braterstwa“.
Sylvanus Stone, ukończywszy z odznaczeniem egzamina w uniwersytecie londyńskim, powołany został, w młodym bardzo wieku, na wykłady w różnych instytucjach publicznych. Otrzymał też niebawem godność profesorską, należną człowiekowi takiej głębokiej wiedzy przyrodniczej, i od owego czasu aż do siedemdziesiątego roku życia, istnienie upływało mu w nieprzerwanym biegu odczytów, wydawnictw, badań i rozważań w dziedzinie, w której był specjalistą.
Mając lat siedemdziesiąt, przez długi czas po śmierci żony i małżeństwie swoich trojga dzieci, mieszkał sam i wtedy powaliła go na łoże bardzo ciężka choroba — skutek wykroczeń naiwnego umysłu przeciw żelaznemu ustrojowi ciała.
Podczas długiej rekonwalescencji, jaka po tej chorobie nastąpiła, wrodzony dar obserwacyjny, jaki profesor dotychczas wyłącznie poświęcał naukom przyrodniczym, zaczął się zwracać ku ogólnym sprawom życiowym. Wszelako umysł, dla którego nauki przyrodnicze stały się ideą przewodnią, namiętnością, nie mógł się zadowolić nieokreślonemi rozważaniami zagadek życia. Powoli, zaledwie dostrzegalnie, z niepokonaną siłą odśrodkową — siłą, której nie byłaby może zdobyła, gdyby nie owa ciężka choroba — myśl o Powszechnem Braterstwie, zamieniając się w idée fixe, wchłonęła w siebie wszystkie nierozstrzygnięte przezeń wątpliwości zagadki istnienia. Niezwykły umysł tego starca, oderwany przez chorobę od dawnych warunków bytu,