Strona:John Galsworthy - Powszechne braterstwo.djvu/151

Ta strona została przepisana.

Wziął znów pióro i zaczął pisać.
— Zrozumiałaś, sądzę, — rzekł Hilary cichym głosem — że otrzymała polecenie, żeby przestała przychodzić?
Bianka wzruszyła ramionami.
Hilary, z niezwykłem u niego gniewnem spojrzeniem, dodał:
— Czy twoja wspaniałomyślność może mi przyznać chęć zastosowania się do twoich życzeń?
Odpowiedzią Bianki był śmiech taki przejmująco ostry, taki okrutnie gorzki, że Hilary mimowoli odwrócił się, jakgdyby chcąc pochwycić i stłumić ten dźwięk, zanim dobiegnie do uszu starca.
P. Stone położył pióro.
— Nie będę już dzisiaj pisał, — rzekł; — straciłem nastrój... przestałem być sobą.
Mówił głosem zupełnie obcym.
Starzec był widocznie zmęczony i wyczerpany — podobnie wynędzniały koń, którego słońce zaszło, stoi ze spuszczonym łbem, a zapadła szyja widnieje z pod przerzedzonej grzywy. Nagle, widocznie zapomniawszy, że ma jakichkolwiek słuchaczów, p. Stone zaczął:
— O, wielki wszechświecie, jestem starcem, umysł mój znużony, dla siebie nie pragnę już niczego. Dopomóż mi do dalszego pisania... dopomóż mi do napisania książki takiej, jakiej świat nigdy nie widział!
Śmiertelna cisza nastąpiła po tej osobliwej modlitwie; poczem Bianka, z twarzą, łzami zalaną, wstała i wybiegła z pokoju.
P. Stone oprzytomniał. Spokojna, blada twarz jego zmieniła się naraz i zaczerwieniła. Spojrzał na Hilarego.
— Obawiam się, żem się zapomniał. Czym powiedział co dziwacznego?
Niepewny swego głosu, Hilary potrząsnął głową i również podążył ku drzwiom.

ROZDZIAŁ XXIV.
W krainie cieni.

„Każdy z nas ma swój cień w tych domach — na tych ulicach“.
To powiedzenie p. Stone’a, którego przeznaczeniem — podobnie jak tylu innych jego słów — było zginąć w powietrzu bez