Strona:John Galsworthy - Powszechne braterstwo.djvu/152

Ta strona została przepisana.

echa, mogło nawet „w owych dniach“ mieć pewne znaczenie dla każdego, ktoby zajrzał do pokoju p. Jozuego Creed’a. przy Hound Street.
Sędziwy b. kamerdyner leżał w łóżku, czekając na nieunikniony dzwonek małego budzika, umieszczonego na samym środku gzemsu kominkowego. Po obu stronach okrągłego nieubłaganego tyrana, dzień za dniem zniewalającego do wstawania tego człowieka, który już oddawna powinien był odpoczywać, — znajdowały się oznaki jego minionych świetnych czasów. Z jednej strony, w ramkach tekturowych, tu i owdzie poplamionych, stała fotografja „Jaśnie wielmożnego Batesona“, w mundurze pułku gwardji przybocznej. Na obliczu dawnego pana starego Creed’a malował się ów zuchwale zawadjacki wyraz, z jakim zwykł był mawiać: „Do stu djabłów, Creed! pożyczno mi dwa funty; nie mam już żadnych pieniędzy!“
Po stronie drugiej, w zielonych, niegdyś pluszowych, ramkach, pod szkłem w lewym rogu pękniętem, widniał wizerunek hrabiny wdowy of Glengower, zdjęty przez fotografa miejscowego w chwili, gdy dawna pani Creed’a kładła kamień węgielny pod budowę przytułku wiejskiego. Podczas ostatecznego upadku karjery Creed’a, co nastąpiło po przewlekłej chorobie, która poprzedziła jego uratowanie przez Westminster Gazette, ta para bogów domowych spoczywała na dnie blaszanego kufra; ten zaś przez pewien czas był w posiadaniu właścicielki pokojów do wynajęcia jako zastaw za niezapłacone komorne.
„Jaśnie wielmożny Bateson“ nie żył już dzisiaj, nie zapłacił też funtów, które pożyczał. Lady Glengower również była w niebie, gdzie pamiętała, że zapomniała w testamencie o całej swojej służbie. Creed zaś, ich wierny sługa, żył jeszcze a pierwszą jego myślą, skoro tylko zapewnił sobie stanowisko przy Westminster Gazette, było zaoszczędzenie sumki, która pozwoliłaby mu wydobyć ich z ubliżającego ukrycia. Czekał na to przez pół roku. Poczem odzyskał ich w towarzystwie trzech par wełnianych gaci; starego ale przyzwoitego jeszcze fraka; szkockiego krawata; Biblji; czterech skarpetek, z których dwie były całe w palcach a dwie w piętach; resztek bawełny do cerowania i igły; pary kamaszków; grzebienia i gałązki białego wrzosu, zawiniętych z kawałeczkiem mydła do golenia, i dwoma drucikami do czyszczenia fajki, w kawałek dziennika Globe; nadto znalazł tam dwa kołnierzyki z wysokimi, spiczastymi rogami, o dwa cale od siebie oddalonemi, które