Strona:John Galsworthy - Powszechne braterstwo.djvu/182

Ta strona została przepisana.

wonią kwiatów powietrzu, jak krzyk ponurej ludzkości w bagnie ciemnych ulic. Stefan z dreszczem odrazy, — gdyż nerwy odmawiały mu już posłuszeństwa — zatrzasnął okno.

ROZDZIAŁ XXVIII.
Hilary słyszy zew kukułki.

Nietylko Cecylja sama zauważyła, jak mizernie wyglądał w tych dniach p. Stone.
Potężna moc, która corocznie nawiedza świat, pędząc przed sobą, z łagodną przemocą, chmury śniegowe i ich ponure cienie, rozrywając wszystkie osłony i zapory i obejmując ziemię namiętnym uściskiem; potężna moc, która przemienia wszystkie barwy i kształty i miljonami latorośli, rączych, jak lot jaskółki i bieg strzał deszczowych, zniewala wszystko do miłosnego połączenia — ta wszechwładna potężna moc życia wszechświata, Wiosną zwana, spłynęła na p, Stone’a, jak młode wino do starej butelki. A Hilary, który również odczuł jej siłę, śledząc bacznie teścia, wychodzącego co rano z ręcznikiem kąpielowym na ramieniu, zapytywał siebie, czy nie zdarzy się dzisiaj właśnie, że tylko już duch starca pływać będzie w chłodnej wodzie Serpentyny — wydawało się bowiem, że duch ten jest już niesłychanie bliski opuszczenia swej wątłej powłoki.
Cztery dni minęły od rozmowy, którą Hilary pożegnał małą modelkę a życie w jego domu — tej cichej toni, na której lilje tłumiły wir, co szalał w głębi — powróciło do spokojnego biegu, jakim się toczyło przed tem wtargnięciem brutalnego życia. Papierowa bladość twarzy p. Stone’a była jedynym jawnym dowodem, że zaszło coś niepokojącego — ta bladość i pewne uczucia, o których zachowywano najściślejsze milczenie.
Rano dnia piątego, widząc jak starzec szedł chwiejnym krokiem po płytach kamiennych w alei ogrodowej, Hilary z pośpiechem dokończył się ubierać i podążył za nim. Dogonił go pod świecznikami kasztanów w pełnym rozkwicie — p. Stone wlókł się z trudnością, a śnieżne kulki gradowe okrywały bielą jego wysokie ramiona. Przyłączył się do niego, nie powitawszy go — bo p. Stone nie dbał zupełnie o formy — i rzekł