Strona:John Galsworthy - Powszechne braterstwo.djvu/19

Ta strona została przepisana.

„A tak!“ rzekł; widzę, te pan ma na mylił dzisiejsze czasy. Ślicznie. Ha, ha!
Starzec odpowiedział: „Uczucie strachu jest nieodłączne od pierwotnego stanu bratobójczego współzawodnictwa.
Zdanie to wskazało p. Purcey, Ze musi się mieć na ostrożności.
„Stary jegomość“, pomyślał, „jest wzruszony. Widocznie on sani dobrze tu się nie czuje“. Zastanowił się więc, czy powrócić czemprędzej do swego samochodu, czy też pozostać, na wypadek, gdyby jego pomoc okazała się potrzebna. Będąc człowiekiem uczynnym, wierzącym w swą zdolność doprowadzania rzeczy do należytego porządku, zauważywszy przytem pewną delikatność — „coś raczej dystyngowanego“, jak to później wyraził — w twarzy i w całej postaci starego pana, zdecydował się sprawdzić, czy nie mógłby oddać jakiej usługi. Szli obok siebie, przyczem p. Purcey przyglądał się z boku swemu nowemu przyjacielowi, kierując kroki w stronę, w której kazał szoferowi na siebie czekać.
„Pan zdaje się bardzo lubi ptaki“, odezwał si< ostrożnie.
„Ptaki są naszymi braćmi“.
Odpowiedź była tego rodzaju, że raczej utwierdziła p. Purcey’a w jego osądzie danego przypadku.
„Mam tu swój samochód“, rzekł. Może pan pozwoli się podwieść.
Nowy sędziwy znajomy zdawał się nie słyszeć; usta jego poruszały się, jak gdyby rozwijał dalej jakąś swoją myśl.
„W dzisiejszych czasach“, usłyszał p. Purcey jego słowa, „zbiorowiska ludzkie znane są jako miejsca rozpusty. Wyrażenie więc moje było raczej przykre dla tego pięknego ptaka“.
P. Purcey dotknął pospiesznie jego ramienia.
„Mam tutaj swój samochód“, powiedział. „Może pan zechce z niego skorzystać!“
Opowiadając zaś później tę przygodę, mówił:
„Stary jegomość wiedział dosyć dokładnie, gdzie mieszka; ale niech mnie piorun trzaśnię, jeśli wierzyłem, iż zauważył, że wsadziłem go do samochodu — miałem Damyera A. I. Oto, w jaki sposób zawarłem znajomość z tymi Dallisonami. On jest literatem jak wiadomo, ona zaś maluje — raczej nowa szkoła — podziwia;Harpignies’a. Otóż