dziej wystające, cerę o wiele żywszą. Duch czasu, rozdźwięk, musiał rządzić, w chwili, gdy dziecku tak żywemu i smagłemu dano na chrzcie imię Blanki.
P. Purcey jednakże nie należał do rzędu tych którzyby pozwolili, aby najlżejszy choćby cień zakłócał ich przyjemność. Była ona „wielce uderzającą kobietą“, istniały też, dzięki Harpigniesowi pewne między nimi węzły.
„Nie możemy się jakoś z ojcem pani porozumieć“ rzekł. „Nasze światogoglądy nie mogą się jakoś uzgodnić.
„Doprawdy“, szepnęła Blanka; „byłabym przypuszczała, że udało się panom porozumieć“.
„Jest on dla mnie może cokolwiek za — hm — nę, zanadto z pisma świętego“, powiedział Purcey, możliwie delikatnie.
„Czyśmy panu nigdy nie mówili“, łagodnie odparła Blanka, „iż ojciec mój przed swą chorobą był znanym człowiekiem nauki?“
„Ależ“! odpowiedział p. Purcey nieco zakłopotany; „oczywiście. Wie pani, że ze wszystkich pani obrazów „Cień“ wydaje mi się najbardziej uderzający. Jest w nim coś, co człowieka podnosi. Wszakże to oryginał był tu u pani na Boże Narodzenie — powabna dziewczyna — nadzwyczajne podobieństwo“.
Blanka zmieniła się na twarzy, lecz p. Purcey nie należał do ludzi, którzyby zwracali uwagę na takie drobiazgi.
„Jeżeli pani kiedykolwiek bądź chciała się z nim rozstać“, rzekł, „mam nadzieje, że będę miał pierwszeństwo. Przypuszczam, iż byłoby mi przyjemnie go posiadać. Sądzę, że kiedyś będzie on wart dużo grosza“.
Blanka nic nie odpowiedziała, p. Purcey, poczuwszy pewną swoją niezręczność, rzekł: „Czeka na mnie samochód. Muszę nprawdę już pójść“’. Podał wszystkim rękę i wyszedł.
Gdy drzwi się za nim zamknęły, rozległo się ogólne westchnienie. Zapanowała cisza, którą przerwał Hilary.
„Zapalimy papierosa, Stevie, jeśli Cis nic nie ma przeciwko temu“.
Stefan Dallison wsunął papierosa do ust bezwąsych. a raczej wtłoczył go gotów wydrwić z uśmiechem to wszystko, dzięki czemu mógłby się czuć śmiesznym.
„Och!“ rzekł. Nasz przyjaciel Purcey robi się nieco nudny. Wygląda jak gdyby nosił na sobie całą filisterję.
„Bardzo przyzwoity człowiek mruknął Hilary.
Strona:John Galsworthy - Powszechne braterstwo.djvu/21
Ta strona została przepisana.