dzenia, jakgdyby usiadł. Mała modelka zajęła jego miejsce w otwarłem oknie. Na widok Hilarego drgnęła gwałtownie, poczem stała, bez ruchu, z wzrokiem w niego utkwionym. W półcieniu okna oczy jej, całe zamienione w źrenice, jaśniały, śród otaczającej ciemności, niby dwie świetlane plamy, uwięzione w twarzy bladej, jak kwiat. Równie nieruchomy jak dziewczyna wpatrywał się w nią Hilary.
Naraz odezwał się za nim głos:
— Jak się pan miewa? Puściłem trochę w ruch moją maszynę. — P. Purcey szedł od strony bramy ogrodowej, z oczyma skierowanemi na okno, gdzie stała dziewczyna. — Jak się miewa żona? — dodał.
Ironja tej wizyty w danej chwili doprowadziła Hilarego do zimnej wściekłości. Zmierzył wzrokiem postać p. Purcey’a od kamaszy do cylindra i rzekł:
— Może wejdziemy i poszukamy jej?
Po drodze p. Purcey zauważył:
— To ta młoda... ta... hm... modelka, którą widziałem w pracowni żony pana, nieprawda? Ładna dziewczyna! Hilary zacisnął usta.
— Ciekaw jestem z czego też takie dziewczęta żyją? — ciągnął dalej p. Purcey. — Przypuszczam, że większość ma jeszcze inne źródła dochodu, co?
— Przypuszczam, że żyją z tego, co im Bóg przeznaczy, jak inni ludzie, — rzekł Hilary.
P. Purcey rzucił na niego badawcze spojrzenie. Cóżto, czyżby Dallison chciał mu dać naukę?
— O, naturalnie! Sądzę, że ta dziewczyna da sobie radę, bez wielkiego trudu.
I nagle spostrzegł osobliwą zmianę w twarzy tego „gryzipiórka“, jak zawsze później nazywał Hilarego. Z uprzejmego, łagodnego człowieka stał się nagle istnym diabłem.
— Zdaje się, że moja żona wyszła, — rzekł Hilary. — A. i ja również umówiłem się z kimś.
Zaskoczony i rozgniewany temi słowami, p. Purcey rzekł z całą swobodą:
— Żałuję bardzo, że przeszkadzam! — i niebawem uniósł go samochód, odjeżdżający z nadmiernym hałasem.
Strona:John Galsworthy - Powszechne braterstwo.djvu/212
Ta strona została przepisana.