Pierwszy ptaszek ranny zaczął świegotać zcicha tuż przy otwartem oknie. Z zakątka pamięci Stefana wysunęło się nagle, bez powodu, wspomnienie z czasów szkolnych kiedy przyjechał na wakacje i, zbudzony świegotem ptaków, zerwał się, wydobył z pod poduszki procę oraz pudełko z pociskami, które przywiózł ze sobą do domu i zabrał do łóżka. Zdawało mu się naraz, że widzi, lśniące niebieskim odcieniem, kulki ołowiane, że czuje, jak okrągłe, gładkie i ciężkie toczą się po jego dłoni. Zdawało się, że słyszy zdumiony głos Hilarego: „Halo, Stefku! już nie śpisz?“
Nikt nie był lepszym bratem jak jego stary Hilary. Jedyną jego wadą była nadmierna dobroć. Ta dobroć skrzywdziła go, sprawiła, że utracił szczęście w małżeństwie. Nie umiał się postawić należycie w stosunku do żony. Stefan obrócił się na drugą stronę. „Cała ta przeklęta sprawa“ myślał „wynikła ze zbytniego współczucia. To samo dzieje się z Tym.“ I długo leżał tak śród wschodzącego dnia, nasłuchując cichego oddechu Cecylji, poruszony do głębi dręczącemi myślami.
Pierwsza poczta nie przyniosła listu Tym, a oznajmienie, że p. Hilary przyszedł na śniadanie przyjęte zostało zarówno przez Stefana jak i przez Cecylję z tem zadowoleniem, z jakiem ludzie, udręczeni niepokojem, przyjmują wszystko, co może ich od tego niepokoju oderwać.
Stefan pośpieszył na dół. Hilary stał w jadalni, twarz miał bardzo poważną i znękaną. A jednak on to, spojrzawszy na Stefana, spytał:
— Co się stało, Stefku?
Stefan wziął do ręki Standarda. Pomimo całego panowania nad sobą, ręka jego drżała zlekka.
— Śmieszna to sprawa, — odrzekł. — Ten zwarjowany Sanitysta tak zawrócił głowę Tymjanie swojemi przeklętemi teorjami, że wyprowadziła się na Euston Road, żeby te majaczenia w czyn wprowadzić. Tylko tyle!
Na twarzy Hilarego odbiło się jakby lekkie rozweselelenie, wobec czego żywe, wąskie oczy Stefana roziskrzyły się.
— Niema się z czego śmiać, Hilary, — rzekł. — To wina twojej przeklętej sentymentalności w stosunku do tych Hughs’ów i tej dziewczyny. Wiedziałem, że to się skończy awanturą.
Hilary odpowiedział na ten niesprawiedliwy i niespodziewany wybuch spojrzeniem a Stefan, w dziwnem poczu-
Strona:John Galsworthy - Powszechne braterstwo.djvu/241
Ta strona została przepisana.