wie piórko — płochy intruz przechylony ukośnie, jakby usiłował zwrócić na siebie wszystkie oczy a jednak ujść uwagi. A, wciśnięta między surowe białe popiersie Sokratesa i ciemną półkę z książkami, dziewczyna sama wydawała się jak natrętny duch, który się tu zakradł i stał drżący, wylękły, przygotowany na to, że go wygnają.
Wobec tego zjawiska Hilary cofnął się do, drzwi, zawahał się i powrócił.
— Nie trzeba było tu wracać po tem, co powiedzieliśmy pani wczoraj, — mruknął.
Mała modelka odparła z pośpiechem:
— Ale spotkałam Hughs’a, panie Dallison. Wykrył gdzie mieszkam. Och, jak on strasznie wygląda! boję się go. Nie mogę teraz tam mieszkać.
Wysunęła się trochę z kryjówki i stała z oczami spuszczonemi, poruszając nerwowo rękami.
„Nie mówi prawdy“, pomyślał Hilary.
Mała modelka spojrzała na niego ukradkiem.
— Widziałam go, — rzekła. — Muszę teraz wynieść się ztamtąd; nie byłabym już tam bezpieczna, nieprawda?
I znów rzuciła na niego to samo spojrzenie.
Hilary pomyślał nagle: „Używa przeciw mnie mojej własnej broni. Jeżeli istotnie widziała go, nie przeraził jej. Dobrze mi tak!“
Zaśmiał się sucho i odwrócił się od niej.
Coś zaszeleściło. Mała modelka wyszła z kryjówki i stanęła między nim a drzwiami. Hilary odczuł ponownie ten sam niepokój, jaki ogarnął go, gdy siedział obok niej na ławce po pogrzebie dziecka. W ogrodzie gołąb gruchał nieustannie pieśń miłosną; Hilary nie słyszał jej, świadomy tylko obecności dziewczyny, która stała za nim — tej młodej postaci, co oplatała mu zmysły.
— A więc czego pani chce? — spytał w końcu.
Mała modelka odpowiedziała innem pytaniem:
— Czy pan naprawdę wyjeżdża, panie Dallison?
— Tak, wyjeżdżam.
Podniosła dłonie do wysokości piersi, jakgdyby chciała je złożyć; ale nie uczyniła tego i opuściła je. Były obciśnięte w bardzo zniszczone rękawiczki duńskie a w tej ciężkiej chwili zmieszania oczy Hilarego utkwiły w drobnych dłoniach, przyciśniętych do spódnicy.
Mała modelka usiłowała niezwłocznie okryć je za sobą. Nagle spytała obojętnym głosem:
Strona:John Galsworthy - Powszechne braterstwo.djvu/247
Ta strona została przepisana.