Tymjana wstała. „Zła opinja o naturze ludzkiej wydaje mi się rzeczą straszną“.
„Moja droga“, powiedział Hilary, „czy nie przychodzi ci może na myśl, że ci, którzy mają tak zwaną złą opinję o naturze ludzkiej, są w rzeczywistości bardziej dla niej tolerancyjni, bardziej w niej istotnie rozmiłowani, niż ci, którzy zapatrzeni w to, czem natura ludzka być powinna, muszą nienawidzieć tego, co właśnie jest naturą ludzką.
Spojrzenie, jakie Tymjana rzuciła na wuja miłą, pociągającą twarz, ze śpiczastą brodą, wysokiem czołem i dziwnym uśmieszkiem, zaniepokoiła nieco Hilarego.
„Nie chciałbym, abyś miała niepotrzebnie niską o mnie opinję, moje dziecko. Nie należę do tych, którzy dowodzą, iż wszystko jest w porządku dlatego, że bogaci mają swoje troski narówni z biednymi. Pewne minimum dobrobytu i dostatku konieczne jest, rzecz prosta, dla człowieka, zanim zaczniemy się nad nim litować; to mi jednak bynajmniej nie mówi, w jaki sposób ty mu zapewnisz to minimum dobrobytu i dostatku, prawda?“
„Musimy to zrobić“, rzekła Tymjana; „to dłużej trwać nie może“.
„Moja droga,“ powiedział Hilary, „pomyśl o panu Purcey! Jaki, według ciebie ułamek w wyższej klasie społeczeństwa uświadamia sobie tę potrzebę? My, którzy posiedlśmy to, co ja nazywam sumieniem społecznem, wznosimy się ponad poziom p. Purcey’a; stanowimy garstkę paru tysięcy w stosunku do dziesiątków tysięcy p. Purcey’a a iluż nawet wśród nas jest przygotowanych lub w tym kierunku odpowiednio uzdolnionych, aby móc działać zgodnie z naszem sumieniem? W przeciwieństwie do poglądów twego dziadka, obawiam się, że zbyt jesteśmy wszyscy podzieleni na klasy, człowiek działa i zawsze działał klasowo“.
„Ach — klasy!“ odpowiedziała Tymjana — „to stare przesądy, wuju.“
„Czyż tak? Sądziłem, że należenie do pewnej klasy jest może tylko doprowadzeniem do przesady samego siebie — na to nie poradzimy. Naprzykład cóż my zrobimy, ty i ja, z naszemi szczczególnemi przesądami?“
Tymjana rzuciła mu okrutne spojrzenie młodości, która zdawała się mówić: „Jesteś moim drogim, kochanym wujem; jesteś jednakże więcej niż dwa razy odemnie starszy. A to, zdaje się jest zupełnie miarodajne!“
„Czy zdecydowano cośkolwiek w sprawie pani Hughs?“ zapytała nagle.
Strona:John Galsworthy - Powszechne braterstwo.djvu/26
Ta strona została przepisana.