że jest taki oderwany od życia rzeczywistego... że nie umie podjąć walki z faktami. Ma naturę bierną!
I, określiwszy tak, ku własnemu zdumieniu, w trzech słowach brata, wyciągnął rękę.
Dłoń, którą Bianka na niej złożyła, była rozpalona, jak w gorączce. Stefana ogarnęła nagle skrucha.
— Cała ta sprawa jest mi bardzo przykra, — wyjąkał. — Przykro mi strasznie, ze względu na ciebie.
Bianka cofnęła dłoń.
Stefan, z lekkiem wzruszeniem ramion, odwrócił się.
„Co tu począć z podobnemi kobietami?“ pomyślał i, rzekłszy suchym tonem: — Dobranoc. Bi, — wyszedł.
Bianka przez dłuższą chwilę siedziała w fotelu Hilarego. Poczem, przy bladem światełku, które wpadało przez uchylone drzwi, zaczęła chodzić po pokoju, dotykając ścian, książek, obrazów, tych wszystkich, dobrze znanych, rzeczy, śród których on żył przez tyle lat.
W tej cichej, nieustającej wędrówce wyglądała jak niespokojny duch, krążący w powietrzu ponad miejscem, gdzie spoczywa jego, ciało.
Drzwi skrzypnęły za nią. Głos odezwał się ostro;
— Co robicie, w tym domu?
P. Stone stał obok popiersia Sokratesa. Bianka zbliżyła się do niego.
— Ojcze!
P. Stone wpatrzył się w nią błędnym wzrokiem.
— To ty! Myślałem, że to złodziej! Gdzie Hilary?
— Wyjechał.
— Sam?
Bianka pochyliła głowę.
— Już bardzo późno, ojczulku, — szepnęła.
Ręka p. Stone’a poruszyła się, jakgdyby chciała ją pogłaskać.
— Serce ludzkie, — szepnął, — jest grobem wielu uczuć.
Bianka objęła go ramieniem.
— Trzeba się położyć, ojczulku, — rzekła, usiłując doprowadzić go do drzwi, bo czuła, że dłużej serca opanować nie zdoła.
P. Stoue potknął się; drzwi się zatrzasnęły; pokój zatonął w ciemnościach. Dłoń, zimna jak lód, przesunęła się po jej licu. Bianka całą silą stłumiła krzyk.
— Jestem tutaj, — odezwał się p. Stone.
Strona:John Galsworthy - Powszechne braterstwo.djvu/268
Ta strona została przepisana.