kiem przyjęła ona postać pewnego rodzaju łagodnie oschłego humoru.
„Dziwną jest rzeczą, powiedział któregoś dnia do Stefana, „że przy procesie trawienia małych kawałków pożeranego mięsa można być zdolnym do układania rozważań na temat, jak nadzwyczajną rzeczą jest ten proces“.
Stefan wstrzymał się nieco z odpowiedzią — jedli właśnie w Law Courts rozbef na śniadanie — następnie rzekł
„Mam nadzieję, że nie będziesz unikał wyższych ssaków, tak, jak twój czcigodny teść“.
„Przeciwnie“, odparł Hilary; będę je przeżuwał; lecz to jednakże jest nadzwyczajne; nie zwróciłeś na to uwagi“.
Rzecz prosta, że człowiek, który mógł w takiej rzeczy widzieć coś nadzwyczajnego, posunął się dosyć daleko, to też Stefan szepnął;
„Słuchaj, stary, zbyt daleko posuwasz badanie wewnętrznych stanów.
Hilary rzucił bratu dziwny przelotny uśmiech, który zdawał się mówić nietylko: „Przynajmniej ty mnie nie nudź“, lecz również „dobrze, może i lepiej, żeś ty pozostał na zewnątrz“, i rozmowa urwała się.
Ten uśmiech Hilarego uciekający od przedmiotu, chociaż niepokojący i mogący wywołać przerwanie stosunków, był dosyć naturalny. Człowiek uczuciowy, który spędził życie wśród ludzi kulturalnych na robieniu książek, zabezpieczony od istotnych braków, przez skromny, lecz niepospolity dostatek, nie mógł dojść do czterdziestego drugiego roku życia i nie zaostrzyć swego poczucia delikatności aż do pewnego rodzaju obmierzłości. Nawet jego pies wiedział z kim ma do czynienia. Wiedział, że nie pozwoli sobie zbyt dużo ani z jego uszami, ani z jego ogonem. Wiedział, że nigdy nie będzie otwierał jego pyska i badał jego zębów, jak to czynią niektórzy ludzie; że gdy leży na grzbiecie, pogładzi łagodnie jego piersi, nie dając mu do zrozumienia, że czyni źle, tak jakby to kobiety zrobiły, a gdyby siedział, tak jak teraz, z oczami utkwiouemi w ogień na kominku, niezabroniłby mu nigdy, pies dobrze o tem wie, nawet zdaleka nie przeszkodziłby w rozmyślaniach o niebieskich migdałach, tak, jak on to czynić lubi: W gabinecie Hilarego, w którym unosił się szczególnie zapach dobrego tytoniu, podtrzymujący nerwy człowieka, pracującego na polu literackiem, stało popiersie Sokratesa, do którego, jak się zdawało, zawsze miał mieć dziwny pociąg jego właściciel. Opisywał kiedyś koledze po
Strona:John Galsworthy - Powszechne braterstwo.djvu/28
Ta strona została przepisana.