naturalny, jak światło księżycowe pada na wodę, z głębi ich wrogo usposobionych dusz.
Hilary spędził dwa popołudnia wśród swoich przyjaciół artystów, starając się znaleźć na podstawie zebranych wiadomości modelkę do „Cienia“. Znalazł ją w końcu. Nazwisko jej, Berton oraz adres dał mu pewien malarz zwierząt, nazwiskiem French.
„Dla mnie nigdy nie pozowała“, rzekł; „odnalazła ją moja siostra, gdzieś w West Country. Miała ona jakąś przygodę. Nie wiem właściwie jaką. Była tu mniej więcej jakieś trzy miesiące temu, zdaje mi się“.
„Nie pozuje teraz pańskiej siostrze?“ zapytał Hilary.
„Nie“, odrzekł malarz zwierząt; „moja siostra wyszła za mąż i wyjechała do Indyj. Nie wiem, czy zechce pozować nawpół udrapowana, lecz sądzę, że tak. Musiałaby się to zgodzić, wcześniej czy później; niechże więc raz zacznie, zwłaszcza, że żona pańska jest kobietą. Jest w niej coś pociągającego — niech pan spróbuje“. Po tych słowach powrócił do swego malowania zwierząt, które przerwał, aby porozmawiać z Hilarym.
Hilary napisał do tej dziewczyny, aby do niego przyszła. Przyszła przed samym obiadem tego samego dnia.
Zastał ją stojącą na środku gabinetu; zdawało się, jakby nie śmiała podejść do mebli, a ponieważ bardzo mało było światła, mógł zaledwie dojrzeć jej twarz. Stała cierpliwa, cicha, w starej bronzowej spódnicy, źle skrojonej bluzce i w niebiesko-zielonej czapeczce. Hilary zapalił światło. Zobaczył okrągłą, małą twarzyczkę o szerokich kościach policzkowych, oczach o barwie niebieskiego kwiatu i nieco rozchylonych ustach. Trudno było coś orzec o jej figurze w tej starej odzieży, lecz nie była ona ani wysoka, ani niska; szyję miała białę i dobrze osadzoną, włosy jasno bronzowe i obfite. Hilary zauważył, ze podbródek jej, choć nie uciekający, zbyt był łagodny i mały; lecz co przedewszystkiem zauważył, to jej spojrzenie cierpliwie wyczekujące, jak gdyby po za chwilą obecną, widziała coś niekoniecznie miłego, co ją oczekiwało. Gdyby nie był wiedział od malarza zwierząt, że pochodzi ona ze wsi, byłby ją uważał za dziewczynkę miejską, taka była blada. Wygląd jej w każdym razie nie był „zbyt pozytywny“. Mowa jednakże z lekkim akcentem z West-Country była dostatecznie pozytywna, omawiająca szczegółowo, jak długo musiałaby pozować i ile za to dostanie. W środku rozmowy upadła na podłogę i Hilary musiał ją ratować
Strona:John Galsworthy - Powszechne braterstwo.djvu/32
Ta strona została przepisana.