z łańcucha i powróci do niego okopcony i zbrukany. W dodatku nie karcił go już za powrotem. Ideały opuściły go, jeden za drugim; pozostał sam, obdarty z godności i wstydu, szukając ukojenia w wódce. Człowiek pełen zawiści, zasługujący na litość i zadawalający się swym kieliszkiem.
Przed przyjściem do Blanki na ową gwiazdkową uroczystość, zjadł był obfite śniadanie, lecz o godzinie czwartej opary, dzięki którym świat wydawał mu się, miłem miejscem pobytu, niemal całkowicie się ulotniły i boleśnie wprost pragnął czegoś do picia. A może to ta dziewczyna ze swem łagodnem spojrzeniem, wzbudziła w nim uczucie, że powinna mu się oddać; ponieważ zaś tego nie uczyniła, odczuł może słuszne rozdrażnienie na myśl, że należy ona lub mogłaby należeć do kogo innego. Może też była to czysto męska, naturalna niechęć do prac kobiet malarzy, która wywoływała to nieżyczliwe usposobienie.
Dwa dni później ukazała się w dzienniku następująca wzmianka, bez podpisu: Dowiadujemy się, że „Cień“ pędzla Blanki Stone, o której nie jest powszechnie wiadomo, że jest żoną literata, p. Hilarego Dallisona, ma być wkrótce wystawiony w Galerji Bencox. Dzieło prawdziwie fin de siècle, ze swym niemiłym tematem, wyobrażającym kobietę (przypuszczalnie z ulicy), stojącą pod lampą gazową, jest utworem raczej anemicznym. O ile p. Dallison, który się tym typem mocno interesuje, wcieli się do którego ze swych czarujących poematów, miejmy nadzieje, że otrzyma wynik mniej bezkrwisty“.
Arkusz zielono-białego papieru, zawierający tę wzmiankę podała Hilaremu przy śniadaniu jego żona. Krew zwolna napłynęła mu do twarzy. Oczy Blanki przywarły do tego rumieńca. Jakkolwiek bądź — zgodnie ze zdaniem filozofów — małe rzeczy stają się wielkiemi, o ile w łańcuchu zdarzeń minionych tworzą ostatnie ogniwo; często daje one ważkie pozornie wyniki.
Stosunki małżeńskie Hilarego z żoną, które dotychczas w każdym razie miały pozory małżeństwa, zmieniły się od tej chwili. Od godziny dziesiątej wieczór tak żyli oddzielnie jak gdyby mieszkali w oddzielnych domach. A zmiana ta nastąpiła bez kłótni, wymówek, wyjaśnień, wprost przez przekręcenie klucza w zamku, i to nawet było jedynie symbolem, raz jeden użytym, dla uniknięcia niezręczności słów. Tego rodzaju znak znakomicie wystarczał dla takiego człowieka, jak Hilary, którego delikatność, poczucie śmieszności i dziwna umiejętność cofnięcia się, zamknięcia się w so-
Strona:John Galsworthy - Powszechne braterstwo.djvu/36
Ta strona została przepisana.