Strona:John Galsworthy - Powszechne braterstwo.djvu/42

Ta strona została przepisana.

Cecylja, opuszczając oczy na swój widelec, rzekła nieco pośpiesznie: „Ojciec jest nadzwyczajnym tak jest“.
Lecz przez następne trzy dni Hilarego nie było w domu, gdy przychodziła małą modelka.
Taka więc była druga przyczyna, która rano w dniu 1-go maja, sprawiła, że bez niechęci poszedł odwiedzić panią Hughs w Kensington, na Hound Street.

ROZDZIAŁ VI.
Pierwsza pielgrzymka na Hound Street.

Hilary wraz ze swoją małą buldożką wszedł w Hound Street od strony wschodniej. Była to ulica szara z domami trzypiętrowemu budowanemi, wszystkie w jednym stylu. Wszystkie prawie drzwi były otwarte, a na progach dzieci cieszyły się świętami wielkanocnemu Siedziały pełne apatji, przerywanej; klapsami lub nagłym hałasem. Prawie wszystkie były brudne; niektóre miały całe buty, niektóre, ledwo ich połowę, dwoje zaś, czy troje wcale butów nie miało; W ściekach bawiło się więcej dzieci; ich przenikliwe okrzyki i gorączkowe ruchy budziły w Hilarym uczucie, że ich „klasa“ narzucała im następujące wyznanie wiary: „Dziś żyjemy; jutro — o ile ono nadejdzie — będzie takie, jak i dzień dzisiejszy“.
Nieświadomie szedł samym środkiem ulicy, a Miranda, która nigdy przez całe swoje życie, tak się nie poniżyła. biegła przy jego nogach, przewracając oczami, jak gdyby chciała powiedzieć: „Jedno sobie wymawiam — nie wolno żadnemu psu do mnie się odezwać!“
Na szczęście nie było tu żadnego psa; było za to dużo kotów i koty te były chude.
Przez niższe okna w domach Hilary dostrzegł tu i owdzie kobiety nędznie odziane, wykonywujące różnego rodzaju robotę, lecz przerywające ją niekiedy, aby spojrzeć na ulicę. Przeszedł do końca, gdzie zatrzymał go jakiś mur i krocząc dalej środkiem ulicy, powrócił tą samą drogą. Dzieci patrzyły obojętnie na jego wyniosłą postać; czuły widocznie, że nie należał do tych, którzy tak jak oni, nie mają jutra.
Dom № 1 przy Hound Street, stykający się z ogrodem domu należącego do kogoś z wyższej sfery, był istot-