który z kulturą dała staje się wybrednym, ostatni, jaki wyrzucić można ze świątyni ducha; ten zmysł, którego wysubtelnieniu poświęcona jest cała cywilizacja i wychowanie; ten zmysł, który, gdy go choć cokolwiek brak u ludzi, jest w stanie opóźnić rozwój narodów i sparaliżować wszelkie społeczne urządzenia — ten Zmysł Powonienia wskrzesił w nim stulecia jego szlachectwa, wywołał duchy wszystkich tych Dallisonów, którzy więcej, niż przez trzysta, lat służyli Kościołowi lub Państwu. Zbudził dusze woni, do jakich był przyzwyczajony, a wraz z niemi, w subtelnym związku cały żywy układ estetyki, utkany na świeżem powietrzu i włożony w lawendę. Wzbudził proste, bynajmniej nie dziwaczne żądanie bezwzględnej czystości. I chociaż Hilary wiedział, że chemicy twierdziliby, iż skład jego krwi, jest ten sam, co mieszkańców tego domu, i że ten zapach, pochodzący z muru prania i wędzonych śledzi, jest w rzeczywistości raczej zdrowy, stał z brwiami ściągniętemi, wpatrzony w drzwi pokoju młodej dziewczyny i we wspomnienie delikatnie o zmarszczonym nosku swej siostrzeniczki, gdy opisywała dom, stojący przed nim. Poszedł na górę, a za poszła jego bursztynowa buldożka.
Wysokiej, szczupłej postaci Hilarego, ukazującej się w otwartych drzwiach mieszkania frontowego na najwyższem piętrze, poczciwej jego i zmęczonej twarzy oraz bladych agatowych oczów małej buldożki, biegnącej przy jego nogach, nie widział nikt, prócz dziecka; siedzącego w drewnianej skrzyni na środku pokoju. Niemowlę to, dziwnie podobne do bryły kitu, którą przyroda jakimś cudem obdarzyła parą ruchliwych czarnych oczów, ubrane było w kobiecy włóczkowy kaftan, spadający na jego nogi i ręce, tak, że nic nie było widać po za jego głową. Kaftan ten oddzielał dziecko od wiórów, na których siedziało, a ponieważ nie posiadało jeszcze sztuki wstawania, skrzynia zabezpieczała je od zetknięcia z czemkolwiek bądź innem. Tak znakomicie zabezpieczone od swego królestwa, jak car wszech Rosji, dziecko nie robiło nic. W państwie tem stało ciemne łóżko, dwa krzesła i umywalnia ze złamaną nogą, podparta stałym stołkiem. Odzież wisiała na gwoździach, rondle leżały na manekinie, maszyna do szycia stała na prostym stole do roboty.
Nad łóżkiem wisiał oleodruk, jakiś dodatek gwiazdkowy, wyobrażający narodzenie Chrystusa, nad nim — bagnet pod którym napisano niewprawną ręką na kawałku grubego papieru: „Trzy razy użyty pod Klandslaagte. S. Hughs“.
Strona:John Galsworthy - Powszechne braterstwo.djvu/44
Ta strona została przepisana.