„Te małe domy do stają się do rąk małych ludzi, a oni nie dbają o nie, byle im przynosiły rentę. Sami sobie poradzić nie mogą — ludzie z takiej niskiej sfery; każdy robi, jaknajlepiej dla siebie samego. Podobno są tysiące takich domów po całym Londynie. Są tacy, którzy je chcą odnowić; ale to ruina; skąd tu wziąć na to pieniądze? To biedacy, nie mogą się nawet zdobyć na nowe obicie na ścianach, a wielcy panowie — nie można mieć nadziei, aby oni wiedzieli, co się dzieje poza ich plecami. Są tacy głupi drwale, jak i ten Hughs; który wyplatuje niestworzone rzeczy o obowiązkach wielkich panów; lecz tu niema mowy o tem, aby prawdziwi panowie wdali się w tego rodzaju rzeczy. Mają oni swoje majątki po kraju. Ja z nimi mieszkałem i wiem dobrze“.
Mała buldożka, której przeszkadzali przechodnie, uznała teraz za właściwe bić ogonem w nogi kipera.
„O, proszę bardzo! Co to jest? Ale on nie gryzie, co?“
Miranda spojrzała panu w oczy. „Widzi pan co może się zdarzyć damie, gdy „się włóczy po ulicach“, zdawała się mówić.
„To musi być ciężko tak cały dzieli stać na ulicy szczególnie po życiu, jakie pan prowadził“, rzekł Hilary.
„Nie mogę się skarżyć; to było dla mnie zbawieniem“.
„Czy może się pan, gdzie schronić?“
Znów próbował stary kiper wciągnąć go w konfidencje.
„Niekiedy w dżdżysty wieczór pozwalają mi stać pod tem sklepieniem; wiedzą, że jestem człowiekiem poważnym. Nie zrobiliby tego nigdy dla tego tam człowieka“ — wskazał na swego rywala — „lub dla którego z tych chłopaków, stojących tutaj, przeszkadzających w handlu“.
„Chciałem pana zapytać, panie Creed, czy możnaby co zrobić dla pani Hughs?“
Kruche stare ciało zatrzęsło się, jakby pod wpływem zawziętości jego odpowiedzi.
„Wobec tego, co ona mówi, i jeżeli można jej wierzyć, jabym go oddał pod sąd, tak, jakem Creed, i uzyskałbym seperację i nigdybym do niego nie powrócił: tak i ona zrobić powinna. A gdyby potem po nią przyszedł, zamknąłbym go w więzieniu, chybaby mnie przedtem zabił. Nie mam cierpliwości z takimi ludźmi z niższej sfery! Ubliżył mi dziś rano“.
„Więzienie, to straszny środek“, szepnął Hilary.
Strona:John Galsworthy - Powszechne braterstwo.djvu/48
Ta strona została przepisana.