Strona:John Galsworthy - Powszechne braterstwo.djvu/50

Ta strona została przepisana.

w jednym lub drugim notesie. Jedynie tak ciężko, pracując, mogła utrzymać siebie samą, męża swego i córkę we właściwym stosunku do wszystkiego to się dokoła nich działo. Starając się zaś, aby stosunek ten był tak najwłaściwszy, przyprawiała się niemal codziennie o lekki ból głowy. Obawa bowiem przeoczenia jakiegoś posunięcia lub zbytniego przejęcia się innem, była w niej bardzo żywa; tyle było ciekawych osób, tyle sympatycznych stosunków, zarówno dla niej, jak i dla Stefana, które pragnęła utrzymać, iż było to rzeczą niezmiernej wagi, aby zbyt nie utrzymywać jakiegoś poszczególnego stosunku. Również i konieczność niezatracenia kobiecości wraz z ogólnym postępem narzucała się jej temperamentowi. Myślała niekiedy z zazdrością o rozkosznem osamotnieniu, jakiego obecnie używała Blanka, a które oczuła instynktownie, raczę, niż się o niem dowiedziała; często jednak o tem nie myślała, gdyż była to prawa osóbka, dla której Stefan i jego sprawy stały na pierwszem miejscu. I chociaż się trochę nudziła, gdyż myśli jej napływały z każdą pocztą, nie nudziła się znów tak bardzo, zaledwie trochę więcej, niż kotka angorska, siedząca w fałdach jej sukni, która również siadywała całemi godzinami, starając się pochwycić swój ogon, a miała kieskę między oczami i dwa dołeczki w pyszczku.
Gdy wreszcie zdecydowała, jakie koncerty będzie musiała opuścić, gdy zapłaciła składkę na Ligę zwalczania fałszowanego mleka i zgodziła się na dyżurowanie przy człowieku, który wyleciał z balkonu, odpoczęła. Następnie, umoczywszy pióro w atramencie, napisała:
„Pani Stefanowa Dallison chciałaby, aby jej bezzwłocznie odesłano do domu, bez żadnej zmiany suknię niebieską, zamówioną przez nią w dniu wczorajszym. — PP. Rose i Thora, High Steet, Kensington“.
Dzwoniąc, myślała: „To będzie robota dla pani Hughs, biedactwo. Przypuszczam, iż zrobi również dobrze, jak Rosę i Thora. Proszę poprosić do mnie panią Hughs. Ach to pani Hughs? Proszę niech pani wejdzie“.
Krawcowa, która podeszła do środka pokoju, stałą z rękami zwieszonemi po bokach, bez znaku życia, z bierną jedynie cierpliwością w dużych bronzowych oczach. Była to postać zagadkowa. Jej obecność wywoływała zawsze w Cecylji pewne rozdrażnienie, jak gdyby podlegała konfrontacji z tem, czem mogłaby być ona sama, gdyby nie były zaszły pewne drobne okoliczności. Tak to sobie uświadamiała, że musi odnosić się do niej z sympatją, tak się