dzaju rzeczami, trzebaby mieć więcej, niż trzydzieści ostem lat życia.
Cecylja nie miała kieszeni. Opatrzność usunęła ją na przeciąg czasu, wydobyła tedy z woreczka dwa przedmioty niezbędne dla osób dobrze wychowanych. Dotykając jednym z nich lekko swego nosa, z obawy, aby się nie świecił, wzięła drugi do ręki. I znów spojrzała niepewnie na panią Hughs. Serce jej mówiło: „Daj tej biednej kobiecie pół suwerena, to ją pocieszy!“ Mózg jednak mówił: „Winna jej jestem cztery szylingi, sześć pensów, potom, co powiedziała przed chwilą o swoim mężu i o tej dziewczynie i o Hilarym, nie byłoby dobrze dawać jej więcej“. Wyjęła dwie pólkorony i powiedziała, jakby natchniona: „Pomówię z moją siostrą o tem, co pani mówdi, może to pani powiedzieć swojemu mężowi!“
Zaledwie to powiedziała, gdy zauważyła po smutnym i prędko zagasłym uśmiechu pani Hughs, że ona nie wierzy, aby Cecylja uczyniła coś podobnego, doszła do wniosku, że krawcowa jest przekonana o zainteresowaniu się Hilarego małą modelką. Rzekła pośpiesznie:
„Może pani odejść, pani Hughs“.
Pani Hughs wyszła bez słowa, bez jakiegokolwiek bądź znaku.
Cecylja powróciła do swych rozproszonych myśli. Spoczywały one cichutko, ozłocone promieniem słońca, wciskającym się przez niskie okno i zmniejszającym ich wagę, czuła ona, że właściwie jest rzeczą mniej więcej obojętną, czy ona wraz ze Stefanem, w interesie nauki zobaczy tego człowieka, spadającego z balonu lub też w interesie sztuki usłyszy pana von Kraffe, śpiewającego swe pieśni polskie, doznawała również wątpliwości, co do owego fałszowanego mleka. Podarła w zamyśleniu kartkę do pp. Rose i Thoorn zamknęli biurko i wyszła z pokoju.
Idąc po schodach, których stare dębowe poręcze, wzniesione po obu stronach, prawdziwą sprawiały radość, odczuła, iż głupio zrobiła, pozwalając, aby jakieś nikczemne pogłoski, dotyczące jej zresztą jedynie pośrednio, zakłóciły jej zajęcia poranne. I wszedłszy do garderoby Stefana, spojrzała na jego buty.
Wewnątrz każdego z nich było drewniane prawidło; na żadnym z nich nie było załamań, na żadnym nie było dziur. Z chwilą, gdy były zniszczone, wyjmowano z nich drewniane wnętrza, powłokę oddawano ubogim, podczas gdy w związku z tą teorją należałoby wysłuchać cyklu odczytów, o czem
Strona:John Galsworthy - Powszechne braterstwo.djvu/54
Ta strona została przepisana.