Strona:John Galsworthy - Powszechne braterstwo.djvu/55

Ta strona została przepisana.

przypominała jej jeszcze teraz jedna z rozproszonych myśli — drewniane wnętrza wędrowały natychmiast do innych skórzanych powłok.
Patrząc na ten lśniący szereg butów, Cecylja poczuła się samotna i niezadowolona. Stefan pracował w sądzie, Tymjana zajęta była sztuką; oboje czynili coś określonego. Ona jedna, jak się zdawało, musiała siedzieć w domu, urządzać obiady, odpisywać na listy, robić sprawunki, składać wizyty i robić dziesiątki rzeczy, które o mało nie zatrzymały na opowieści tej kobiety. Nie często uświadamiała sobie swe życie, tak podobne do życia wielu setek kobiet w Londynie, o którem mówiła, że nie mogłaby go prowadzić, a które wytrzymywała znakomicie. Zazwyczaj ze swym zdrowym rozsądkiem, życzliwie witała swemi wątpiącemi oczami każdą dobrą zmianę w biegu życia, bawiąc się nieco rozwiązywaniem łamigłówki swych rozproszonych myśli, smakując każdą drobną przygodą, z pewną ostrożną lubością i wciągając w to wszystko Stefana, o tyle, o ile się na to zgodził. Mniej więcej w ciągu tego ostatnego roku, odkąd Tymjana stała się dorosłą panną odczuła odrazu utratę celu w życiu i uzyskanie swobody. Nie była zupełnie pewna czy ma się z tego cieszyć, czy martwić. Uwalniało ją to dla poznania większej ilości rzeczy, ludzi i dla Stefana, zostawiało jednak pewną pustkę w jej sercu, pewną gorycz dokoła niej. Coby Tymjana pomyślała, słysząc te historje o swoim wuju? Myśl ta wznieciła cały szereg wątpliwości, które oddawna już ją opanowywały. Czy jej mała córka będzie do niej podobna? Jeżeli nie, to dlaczego? Stefan żartował ze swej córki, z jej zabaw, z jej przyjaźni z młodymi ludźmi. Żartował ze sposobu, w jaki Tymjana nie pozwalała żartować ze swej sztuki lub ze swego interesowania się „ludem“. Jego żarty były źródłem rozdrażnienia dla Cecylji. Kobiecym instyktem raczej, niż przez rozumowanie uświadamiała sobie pewną, niepokojącą ją zmianę. Wiedziała, że teraz dziewczęta inaczej pociągają młodych ludzi, niż to miało miejsce za jej młodych dni. W sposobie ich traktowania był jakiś chłodny, przyjacielski pozytywizm, rodzaj niemal naukowej, swawoli. I Cecylję niepokoiło pytanie, jak daleko to się posunąć może. Była jakby poza nawiasem. Jeżeli młodzi ludzie istotnie spoważnieli, jeżeli dla młodzieży obojętna jest barwa oczów Tymjany, jej sukni lub włosów, o cóż więc oni dbają — to znaczy poza granicami ścisłej przyjaźni? Nie, żeby marzyła o wydaniu córki zamąż. Będzie miała czas o tem pomyśleć w dwudzie-