Strona:John Galsworthy - Powszechne braterstwo.djvu/59

Ta strona została przepisana.

Ściany były bielone i jak to Cecylja dobrze wiedziała, zostawiały ślady na ubraniu tych, którzy się o nie opierali. Podłoga była poplamiona i bez dywana. Stała mała kuchenka gazowa z różnemi statkami kuchennemi; mały, prosty stolik; i wielka szafa. Nie było firanek, ani obrazów, ani jakichkolwiek bądź ozdób; jedynie przy oknie stało stare pozłacane krzesło, kryte skórą. Cecylja nie mogła się nigdy zdobyć na to, aby usiąść na tej oazie; kolos tego sprzętu na tej pustyni był dla jej umysłu zbyt cenny.
„Wieje wiatr wschodni, ojcze; czy nie jest ojcu przeraźliwie zimno bez ognia“?
P. Stone odszedł od swego biurka i stanął tak, że światło padało na ćwiartkę papieru w jego ręku. Cecylja zauważyła, że za nim rozchodził się zapach pieczonych ziemniaków. Rzekł;
„Posłuchaj: „W stanie społeczeństwa, zaszczyconym dzisiaj mianem cywilizacji, jedynem źródłem nadziei było utrzymanie odwagi. Wśród tysięcy zwyczajów, szarpiących nerwy, wśród szynków, patentowanych leków, w niestrawnym chaosie wynalazków i odkryć, podczas gdy setki prawią z katedr o rzeczach, w jakie wierzy znikomy ułamek społeczeństwa, tysiące zaś piszą w ciągu dnia to, czego nikt nie chciałby przeczytać w przeciągu dwóch dni; gdy ludzie zamykają zwierzęta w klatkach i każą niedźwiedziom tańczyć dla zabawy swych dzieci, wszyscy zaś między sobą prowadzą zaciętą walkę; gdy, jednem słowem, podobni do komarów nad stawem w wieczór letni, ludzie krążą tam i nazad bez najmniejszego pojęcia w jakim to czynią celu — w tym stanie rzeczy odwaga przetrwała. Był to jedyny ogień w tej ponurej dolinie“. „Zatrzymał się, lecz z wyraźną chęcią mówienia dalej, gdyż przeczytał ostatni wyraz z trzymanej w ręku kartki. Podszedł do biurka. Cecylja odezwała się pospiesznie.
— Czy nie sprawi ci przykrości, ojcze, jeżeli zamknę okno?
Pan Stone poruszył głową przecząco, a Cecylja zaś spostrzegła, że trzyma w ręku drugi arkusz papieru. Wstała i, zbliżywszy się do niego, rzekła:
— Chciałabym pomówić z tobą, ojczulku!
Pochwyciła sznur jego szlafroka i pociągnęła za kwiaty.
— Daj pokój! — odezwał się pan Stone; — przytrzymuje mi spodnie.
Cecylja puściła sznur. „Ojciec jest doprawdy okropny,“ pomyślała.