Strona:John Galsworthy - Powszechne braterstwo.djvu/6

Ta strona została przepisana.

Tłum może byt największy przed gmachem firmy Rose i Thorn. Wszelki gatunek ludzi, od najwyższego do najniższego; przechodził mimo setek drzwi tego magazynu, a przed oknem wystawowem z kostjumami stała wysoka, smukła, pełna wdzięku kobieta, dumając: „Prawdziwy błękit gencjany! Ale nie wiem czy powinnam sobie na taki zbytek pozwolić, wobec tej całej nędzy dokoła!“
Jej oczy, zielonawo szare, któremi często spoglądała ironicznie, w obawie, żeby nie zdradzić tego, co działo się w jej duszy, wpatrywała się badawczo w wystawioną błękitną suknię, jakgdyby chcąc przeniknąć do dna, jak dalece jest istotnie pożądania godna.
„A może nie spodobam się w niej wcale Stefanowi!“ Pod wpływem tej wątpliwości, palce jej, w rękawiczkę obciśnięte, przylgnęły do stanika, ruchem tym chcąc uciszyć walkę toczącą się w duszy: chęć posiadania i obawa przed niem, pragnienie istnienia i trwoga przed niem; woalka, spadająca z krańca kapelusza w odległości trzech cali od twarzy, osłaniała delikatną tkaniną jej drobne rysy, nadmiernie wystające kości policzkowe oraz lica zlekka zapadłe, jakgdyby czas zbyt częste składał na nich pocałunki.
Starzec o długiej twarzy, o oczach w obrączce, jak papuga, o sinym nosie, mający pozwolenie sprzedawania tu — chodząc „bez prawa siedzenia“ — „Westminster Gazette“, zauważył ową panią przed oknem wystawowem i wyjął z ust zagasłą fajkę.
W interesie jego było znać wszystkich przechodniów, co zarazem stanowiło i jego przyjemność; odrywało mi bowiem myśli od dręczącego bólu nóg. Znał też tę panią i lubił jej urodę; niekiedy kupowała dziennik, który, wbrew swoim przekonaniom politycznym, musiał przez złośliwość losu, sprzdawać. Dama z jej sfery obowiązana jest niewątpliwie do kupowania dzieników torysowskich. A on odrazu, raz tylko rzuciwszy okiem, poznawał „damę“. Albowiem, zanim życie wygnało go na ulicę, skutkiem choroby, która pochłonęła wszystkie jego oszczędności, — był kamerdynerem i miał dla „państwa“ szacunek równie nieuleczalny, jak nieufność do „tej całej klasy ludzi“, kupujących swoje rzeczy „w tych tu wielkich magazynach“ i uczęszczających na „te tańce składkowe tam w Halli Miejskiej“.
Ze specjalnem zajęciem śledził wzrokiem ową damę, bynajmniej nie w zamiarze zwrócenia jej uwagi, jakkolwiek