Strona:John Galsworthy - Powszechne braterstwo.djvu/60

Ta strona została przepisana.

Pan Stone, podniósłszy drugi arkusz papieru, zaczął ponownie:
— Przyczyny, wszelako, nie trzeba było szukać daleko...
Cecylja rzekła z rozpaczą:
— Chodzi mi o tę dziewczynę, która przepisuje dla ciebie.
Pan Stone opuścił arkusz papieru i stał zlekka pochylony od głowy do stóp; uszy jego poruszały się, niebieskie oczy z białemi kropeczkami świetlnemi na maleńkich czarnicach, patrzyły uporczywie na córkę.
„Słucha teraz,“ pomyślała Cecylja i rzekła spiesznie:
— Czy ona musi tu przychodzić? Czy nie możesz się bez niej obejść?
— Bez kogo? — spytał pan Stone.
— Bez tej dziewczyny, która przychodzi tu przepisywać dla ciebie.
— Dlaczego?
— Dla tej ważnej przyczyny...
Pan Stone spuścił oczy a Cecylja zauważyła, że podniósł arkusz papieru do wysokości pasa.
— Czy ona pisze lepiej niż jakakolwiek inna dziewczyna? — spytała gorączkowo.
— Nie, — odparł p. Stone.
— W takim razie, ojcze, chcę, żebyś to zrobił dla mnie i wziął kogo innego. Wiem co mówię i...
Cecylja urwała; ojciec poruszał znów ustami i oczami; widocznie czytał znów dla siebie. „Nie mam cierpliwości do niego,“ pomyślała ciągle tylko ma głowę zajętą tą ohydną książką.“ Zauważywszy milczenie córki, pan Stone opuścił ponownie arkusz papieru i czekał cierpliwie.
— Czegóż chcesz, moje dziecko? — spytał.
— Ojcze, błagam, posłuchaj mnie przez chwilę!
— Ależ dobrze, dobrze.
— Chodzi mi o tę dziewczynę, która przychodzi tu przepisywać dla ciebie. Czy jest jaka przyczyna, dla której ona właśnie musi przychodzić a nie inna?
— Jest, — odrzekł p. Stone.
— Jaka?
— Bo ona nie ma przyjaciół.
Cecylja nie spodziewała się takiej drażliwej odpowiedzi; spuściła oczy, zniewolona zajrzeć w głąb własnej duszy. Milczenie trwało kilka sekund, poczem głos pana Stone’a odezwał się, zrazu szeptem, potęgując się stopniowo;