sza, niemniej, jato całość, korzysta ze swego umocnionego stanowiska, by do etyki p. Purcey’a stosować zasadę: „Niech was wszystkich djabli porwą!“ W oczach większości był Hilary prawdopodobnie człowiekiem niemoralnym i niereligijnym; w istocie wszakże jego moralność i religja była moralnością i religją tej specjalnej grupy społeczeństwa, do której należał — tej klasy wykształconej, kulturalnej, klasy „profesorów, zwojowanych artystów, ludzi postępowych i rozmaitych nowoczesnych półgłówków,“ jak ich nazywał pan Purcey — grupy społeczeństwa składającej się nadto z ludzi, nie znających troski o chleb powszedni i zajętych pracą umysłową.
Gdyby zażądano od Hilarego wyznania wiary, streściłby je niewątpliwie w takich słowach:
„Nie wierzę w żadne dogmaty kościelne i nie chodzę do kościoła; nie mam określonych pojęć o życiu przyszłem i mieć ich nie pragnę; ale w cichości ducha usiłuję przystosować się, o ile tylko mogę, do tego co widzę dokoła siebie, czując, że, gdybym istotnie mógł kiedykolwiek zespolić się w zupełności ze światem, w którym żyję, byłbym szczęśliwy. Nieufność do własnego rozsądku i własnych zmysłów uważam za niedorzeczność; albowiem, skoro mój rozsądek i moje zmysły nie wskazują mi nic lepszego, przypuszczam, iż wszystko dzieje się tak, jak się dziać powinno; gdybyśmy znali przyczynę wszystkiego, bylibyśmy Wszechwiedzą. Nie wierzę, żeby czystość sama w sobie była cnotą, jest nią tylko o tyle, o ile przyczynia się do szczęścia i do zdrowia ludzkości. Nie wierzę, żeby małżeństwo przyznawało prawo własności i nienawidzę wszelkiego publicznego roztrząsania tych spraw; ale natura moja sprzeciwia się wszelkiemu wyrządzaniu krzywdy bliźnim, o ile można tego rozsądnie uniknąć. Co się tyczy obyczajów, uważam, że opowiadanie skandalów i rozsiewanie plotek, jest gorszym występkiem, niż czyny, które je spowodowały. Jeżeli potępiam w duchu człowieka, czuję się winnym niemoralnego postępku. Nienawidzę zarozumiałości, wstydzę się samochwalstwa. Nie cierpię rozgłośnej reklamy, mam prawdopodobnie zbyt wielką skłonność do przeczenia. Czcza paplanina nudzi mnie śmiertelnie, ale zagadnienia etyczne lub psychologiczne mógłbym roztrząsać całemi nocami. Mam wstręt do wyzyskiwania cudzej słabości. Pragnę być człowiekiem przyzwoitym ale — nie mogę, doprawdy, brać siebie zbytnio na serjo.“
Jakkolwiek Hilary był j nadal uprzejmy dla Cecylji,
Strona:John Galsworthy - Powszechne braterstwo.djvu/69
Ta strona została przepisana.