ła, — rzekł; — powinno być „na szmaragdowem łonie.“ Otóż. „A na szmaragdowem łonie tej fali płynęła flota srebrzystych muszli, unoszonych tchnieniem tych, których nie gnał wicher nędzy. Podróż tych srebrzystych muszli, przodujących bez przerwy, była w istocie rzeczy postępowym ruchem owego czasu. Przy sterze każdego z tych maleńkich statków, siedział, dmąc w żagle, twór uboczny przyjętego systemu. A teraz rozważmy bliżej te uboczne twory.“
P. Stone zamilkł i spojrzał w filiżankę. Na spodzie zostało nieco osadu. Wychylił filiżankę do dna i ciągnął dalej:
— „Bratobójcza zasada, głosząca, że silny winien przeżyć słabszego, a będąca w owych czasach nauką moralności w Anglji, uczyniła z kraju jedną olbrzymią jatkę. Śród zwłok niezliczonych ofiar nabrali ciała i czerstwych rumieńców liczni rzeźnicy, czerpiąc siłę fizyczną w zapachu krwi i trocin. Ci rzeźnicy zapłodnili całe rzesze dzieci. Zgodnie z prawami Natury, zapobiegającemi przesytowi, część tych potomków narodziła się z uczuciem wstrętu do krwi i trocin; niektórzy z nich, zmuszeni dla zarobku uprawiać w dalszym ciągu praktyki ojców, czynili to niechętnie; inni, dzięki gorliwości rzeźniczej ojców, mieli możność zaniechania ich zawodu; ale i ci, którzy pracowali i ci, którzy pędzili życie bezczynne, mieli wspólną cechę charakterystyczną: wstręt do zapachu krwi i trocin. Rozwijały się w nich zalety dotychczas mało znane i powszechnie pogardzane, nie bez powodu, jak to niebawem zobaczymy. Samowiedza, estetyzm, wstręt do marnotrawstwa, nienawiść do niesprawiedliwości w połączeniu z wrodzoną ludziom żądzą dokonania czegoś — były im bodźcem do czynu.
— „Ci, których konieczność zmuszała do pracy, zniewoleni byli, wobec ówczesnego mechanizmu życia społecznego, do działania w obrębie humanitarniejszych i mniej wymagających dziedzin rzezi, jak w dziedzinie sztuki, wychowania, praktyk religijnych i medycznych, oraz płatnego przedstawicielstwa swoich bliźnich. Ci zaś, którzy nie byli do pracy zmuszeni, zadawalali się obserwowaniem istniejącego stanu rzeczy i ubolewaniem nad nim.
— „Z każdym rokiem zwiększała się liczba wypływających z portu muszli srebrzystych, a policzki tych, którzy dmuchali w żagle, wydymały się coraz gwałtowniej. Patrząc z perspektywy na tę, podróż, widzimy przyczynę, dla której statki nie mogły płynąć dalej, lecz, osadzone na szmara-
Strona:John Galsworthy - Powszechne braterstwo.djvu/87
Ta strona została przepisana.