Strona:John Galsworthy - Powszechne braterstwo.djvu/93

Ta strona została przepisana.

Cisnęła zeszyt do szuflady, zrzuciła koszulę i pobiegła do kąpieli.
Tego samego ranka wysunęła się cichaczem o godzinie dziesiątej. W sobotę była wolna, nie miała lekcji, ale natomiast matka dopominała się o jej towarzystwo albo ojciec żądał, żeby jechała z nim do Richmondu i grała w golfa. W sobotę bowiem Stefan opuszczał zawsze progi gmachu sądowego przed trzecią. A wtedy, jeśli zdołał nakłonić żonę albo córkę, żeby mu towarzyszyła, grał z nią kilka partji golfa, przygotowując się na niedzielę; w niedzielę bowiem wyruszał o pół do jedenastej i grał przez cały dzień. Jeżeli Cecylja i Tymjana nie dopisały mu, szedł do swego klubu, gdzie czytał czasopisma, śledząc wszelkie objawy ruchu społecznego.
Tymjana szła z głową podniesioną wysoko, i z głęboką zmarszczką na czole, jakgdyby pogrążona w poważnej zadumie; jeżeli rzucano na nią, pełne podziwu, spojrzenia, zdawać się mogło, że ich nawet nie zauważyła. Nieopodal domu Hilarego skręciła w główną aleję parku i przeszła nią do końca.
Na poręczy ogrodzenia, wyciągnąwszy przed siebie długie nogi, siedział jej kuzyn, Marcin Stone i przyglądał się przechodniom. Wstał na widok zbliżającej młodej dziewczyny.
— Znów się spóźniłaś, — rzekł. — Pójdź!
— Dokąd najpierw pójdziemy? — spytała Tymjana.
— Możemy zwiedzić dzisiaj tylko dzielnicę Notting Hill, jeżeli mamy znów pójść do pani Hughs. Popołudniu muszę być w szpitalu.
Tymjana zmarszczyła brwi.
— Zazdroszczę ci, że mieszkasz sam, Marcinie. To tak głupio mieszkać z rodziną.
Marcin nie odpowiedział, ale jedno nozdrze jego długiego nosa wzdęło się a Tymjana zauważyła to w milczeniu. Szli przez kilka chwil między wysokimi domami, rozglądając się. Poczem Marcin rzekł:
— Same Purcey’e tu dokoła.
Tymjana skinęła głową. I znów zapadło milczenie; ale nie było w niem zakłopotania ani nawet świadomości, że to jest milczenie, a oczy ich — te młode, niecierpliwe, ciekawe oczy — rozglądały się bacznie.
— Linja graniczna. Niebawem będziemy na miejscu.
— A tam czarno? — spytała Tymjana.
— Tylko ciemno... czarno dalej.