Strona:John Galsworthy - Przebudzenie.pdf/122

Ta strona została przepisana.

szczył go, lecz zachował. Był to wprawdzie „potworek“, lecz zawsze lepsze to „coś“, niż nic, gdy przyjdzie wysłowić rzeczy niewysłowione. I z pewnem strapieniem pomyślał:
Tego tobym nie mógł pokazać mamusi.
Nakoniec zasnął i spał dobrze, oszołomiony nowością wrażeń.

ROZDZIAŁ VII
FLEUR

Żeby uniknąć kłopotliwych pytań, na które nie można — by odpowiedzieć, udzielono Jonowi jedynie krótkiej informacji:
— Z końcem tygodnia przyjedzie z Valem jedna panienka.
Z tego samego względu, Fleur otrzymała też tylko krótką zapowiedź:
— Właśnie zamieszkał u nas jeden młody chłopak.
To też dwa „roczniaki“, jak Val nazywał ich w myśli, spotkały się zgoła dorywczo — w sposób, który nie pozostawiał nic do życzenia. Holly przedstawiła ich sobie wzajemnie temi słowy:
— To jest mój braciszek Jon; Fleur jest naszą kuzynką, Jonie.
Jon, który wszedł przez oszklone drzwi wprost z dworu zalanego jarzącem światłem słońca, tak był zmieszany cudownością tego zrządzenia opatrzności, że stało mu czasu, by z ust Fleur posłyszeć słowa:
— Ach, jak się miewasz, kuzynie!
Słowa te brzmiały tak spokojnie, jakgdyby widzieli się po raz pierwszy, a z błyskawicznie szybkiego, ledwie że dostrzegalnego ruchu jej głowy wyrozumiał — acz niezbyt jasno, — że naprawdę widzą się po raz pierwszy.