Strona:John Galsworthy - Przebudzenie.pdf/147

Ta strona została przepisana.

Nawiasem mówiąc, rzecz to dziwna, ze ta sama Imogena, która jako młoda gąska oświadczyła pewnego dnia uroczyście u Tymoteusza, że nigdy nie wyjdzie za statecznego człowieka (tak one były głupie!), ostatecznie poślubiła Jacka Cardigana, w którym zdrowie tak zatarło wszelkie ślady grzechu pierworodnego, iż mogłaby udać się na spoczynek z dziesięcioma tysiącami innych Anglików i nie wiedzieć, czemby się mieli różnić od tego, którego wybrała na towarzysza swego spoczynku.
— O! — mówiła w swój „zajmujący“ sposób — Jack trzyma się tak przyzwoicie; nigdy w życiu ani przez dzień nie chorował. Przeszedł całą wojnę i ani go palec nie zabolał. Doprawdy, państwo nie mogą sobie wyobrazić, jak on jest przyzwoity.
Istotnie, był on tak przyzwoity, że nawet nie dostrzegał jej flirtów — a to przecie było w życiu taką wygodą. W każdym razie była z niego całkiem zadowolona, o ile można być zadowolonym z takiej jak on, maszynki sportowej oraz z dwóch małych Cardiganków, wykonanych na jego modłę. Właśnie też oczy małżonki z uporczywą złośliwością przeprowadzały porównanie między nim a Prosperem Profondem. Ponoś nie było zabawy ani sportu — od kręgli do rybołówstwa — w którychby nie brał udziału Monsieur Profond... i wszystkie już go znudziły. Imogena niekiedy sobie życzyła, by one znudziły i Jacka, który wciąż się im poświęcał i mówił o nich z naiwnym zapałem pensjonarki, uczącej się prawideł hockey’u; była przeświadczona, że w wieku dziadka Tymoteusza Jack będzie grywał w golfa na dywanie jej sypialnego pokoju i kogoś „ogrywał“.
W tej chwili opowiadał, jak to on dziś rano „orżnął zawodowca — uroczego faceta, grającego przepysznie“ — i to przy ostatnim dołku, i jak następnie po drugiem śniadaniu pojechał do Caversham; wreszcie próbował namówić Prospera Profonda na partję tenisa po pod-