Strona:John Galsworthy - Przebudzenie.pdf/159

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XI
DUET

Owo „małe“ uczucie, zwane miłością, rośnie zdumiewająco szybko, gdy mu grozi zagłada. Jon dotarł do stacji Paddington o godzinę zawczasu, a wydawało mu się, iż spóźnił się o cały tydzień. Stanął w oznaczonem miejscu przy straganie księgarskim, wśród rzeszy niedzielnych pasażerów, ubrany w garnitur z przędzy harryjskiej, jakgdyby parujący wzruszeniem głośno bijącego serca. Odczytywał tytuły powieści na półce księgarskiej i kupił nakoniec jedną z nich, by uniknąć podejrzliwych spojrzeń subjekta księgarskiego. Książka nosiła tytuł: „Serce tronu“ — co niewątpliwie miało jakiś sens, choć niezbyt na to wyglądało. Kupił ponadto „Zwierciadło kobiety“ i „Rolnika“. Każda minuta wlekła się całą godzinę i pełna była okropnych przywidzeń. Gdy dziewiętnastu z nich przeszła, ujrzał Fleur z walizeczką w ręku, a za nią tragarza, toczącego jej bagaż. Podszedł do niej szybko; ona zbliżyła się spokojnie i pozdrowiła go jakgdyby był jej bratem.
— Pierwsza klasa — ozwała się do tragarza — dwa siedzenia przy oknie, naprzeciwko siebie.
Jon podziwiał jej okrutne panowanie nad sobą.
— Czy nie moglibyśmy dostać dla siebie osobnego przedziału? — szepnął.
— Niema co o tem myśleć. Ten pociąg zatrzymuje się na stacjach... Może uda się, gdy miniemy Maidenhead. Miejże minę bardziej naturalną, Jonie!
Jon przybrał twarz posępnym wyrazem. Dostali się o nieba! — do jednego przedziału z jakiemiś dwoma bestjami! W zmieszaniu obdarzył tragarza nienormalnie dojnym napiwkiem. Bydlak zasługiwał na obejście się smakiem, za to, że ich tu wpakował i że miał taką minę, jakoby był wtajemniczony w całą intrygę.