Strona:John Galsworthy - Przebudzenie.pdf/168

Ta strona została przepisana.

przypomina... w ten dzień, kiedy to ojciec pani zaprosił mnie, bym obejrzał jego obrazy.
— Ach tak, przypominam sobie... to ta chusteczka! — zawołała Fleur.
Temu to więc młodzieńcowi zawdzięczała swe zaznajomienie się z Jonem! Przyjąwszy podaną sobie rękę, weszła do łodzi. Siedziała w milczeniu, wciąż jeszcze przejęta niedawnem wzruszeniem, a przytem mocno zdyszana. Zgoła inaczej zachował się młody mężczyzna; Fleur jeszcze w życiu swem nie słyszała człowieka, któryby potrafił tyle rzeczy naraz opowiedzieć w ciągu tak krótkiego czasu. Opowiedział jej, że ma lat dwadzieścia cztery, waży sto czterdzieści funtów i jedenaście łutów, a rezyduje niedaleko stąd; opisał jej swoje przeżycia z pobytu na froncie, a zwłaszcza wrażenia doznane przy zatruciu gazami, skrytykował „Junonę“ i wspomniał o swej własnej koncepcji tego bóstwa; napomknął i o kopji obrazu Goyi, dodając, że Fleur niebardzo była do niej podobna; nakreślił dorywczy szkic sytuacji politycznej w Anglji; mówił i o panu Profondzie — (czy jak go tam zwano!) — jako o „straszliwym sportowcu“; osądził, że jej ojciec ma parę „byczych“ obrazów, a parę istnych „wykopalisk“; wyraził nadzieję, że wolno mu będzie znów tu przyjechać łódką i wziąć Fleur na przejażdżkę po rzece, jak że jest człowiekiem godnym zaufania; pytał ją o opinję o Czechowie, i wyraził o nim własne zdanie; życzył sobie, by mogli kiedy wybrać się razem na balet rosyjski; uznał kombinację imienia Fleur z nazwiskiem Forsyte wprost za niezrównaną, oburzając się na rodziców, że do nazwiska Mont dodali mu imię Michał; zarysował sylwetkę swego ojca, nadmieniając przytem, że jeżeli pani Fleur życzy sobie dobrej książki, powinna przeczytać „Joba“ — albowiem papa Mont przypominał nieco Joba z tych czasów, kiedy to Job miał jeszcze majątek ziemski.