Strona:John Galsworthy - Przebudzenie.pdf/261

Ta strona została przepisana.

cieżyńską pieczołowitością, obiecując mu co najmniej miesiąc amerykańskiego przypływu; to też gdy oddalał się, nimb jego lśnił w niepokalanej zacności. — Pomimo wszystko — pomyślała Juna — Borys jest naprawdę niezwykłym człowiekiem.

ROZDZIAŁ VIII
KĘS MIĘDZY ZĘBAMI

Świadomość, że się rozpoczyna akcja przeciwko wszystkim, jest dla niektórych natur pewnego rodzaju ulgą moralną. Fleur, opuszczając dom Juny, nie czuła wyrzutów sumienia. Wyczytując wyrok potępiający i niechęć w błękitnych oczach swej małej krewniaczki, cieszyła się, że ją oszukała, i czuła wzgardę dla Juny za to, że ta podtatusiała idealistka nie zmiarkowała, jaki cel przywiódł Fleur do niej.
Doprawdy, trzeba już z tem skończyć!... Wkrótce pokaże się im wszystkim, że się dopiero zaczęło! Na myśl tę Fleur uśmiechała się sama do siebie, siedząc na szczycie autobusu odwożącego ją do Mayfair. Wkrótce jednak uśmiech ten zamarł, zdarty spazmami przewidywań i niepokojów. Czy ona potrafi dać sobie radę z Jonem? Wzięła ten kęs w zęby, ale czy potrafi nakłonić i jego, by uczynił to samo? Ona znała prawdę i prawdziwe niebezpieczeństwo zwłoki — on nie wiedział ani o jednem ani o drugiem; w tem właśnie leżała cała różnica.
— Przypuśćmy, że mu to powiem — myślała — czy to naprawdę będzie pewniejsza droga?
Ten podły los nie ma prawa niweczyć ich miłości — tego winien sobie Jon zdać sprawę. Nie mogą przecie na to pozwolić. Ludzie zawsze w czas pewien godzą się z dokonanym faktem. Od tej refleksji filozoficznej