Strona:John Galsworthy - Przebudzenie.pdf/264

Ta strona została przepisana.

katów, zastrzeżeń, dystrykcyj, aż nakoniec doszła do wyrazu „krzywoprzysięstwo“. Jednakże to wszystko było zgoła niedorzeczne! Któż mógłby naprawdę myśleć o tem, że podają fałszywe daty metrykalne, by pobrać się z miłości?...
Ledwie przegryzłszy coś na śniadanie, wróciła znów do Whitakera. Im więcej zagłębiała się w niego, tem mniej czuła się pewną — aż wkońcu, od niechcenia przerzucając kartki, doszła aż do Szkocji. Tam, jak się okazało, można się pobrać bez tych wszystkich głupich restrykcyj. Dość było tylko pojechać tam i zamieszkać przez 21 dni, potem zaś mógł przyjechać Jon... i w obecności dwóch świadków oświadczyliby, że się pobierają z sobą... i, co więcej, pobraliby się naprawdę! Tak, to byłoby najlepsza droga do celu! I naraz Fleur zaczęła sobie przypominać dawne swe koleżanki szkolne. Oto w Edynburgu mieszkała Mary Lambe, zawołana figlarka! Pozatem mieszkał tam i jej brat. Możnaby więc zamieszkać u Mary Lambe, która wraz z bratem mogłaby służyć jej za świadka. Fleur dobrze wiedziała, że niektóre jej równieśniczki uznałyby to wszystko za niepotrzebną fatygę, jako, że wystarczyłoby wyjechać jej wraz z Jonem kędyś daleko, a potem oświadczyć rodzinie: Jesteśmy sobie poślubieni przez naturę, teraz powinniśmy wziąć ślub wobec prawa.
Jednakże Fleur zbyt wiele miała w sobie krwi Forsytowskiej, by nie odczuć niewłaściwości podobnego postępku — bała się stanąć przed ojcem, gdyby o tem posłyszał. Zresztą nie wierzyła, by Jon zdobył się na coś podobnego; miał on bowiem o niej tak wysokie mniemanie, że nie należało tegoż uszczuplać. Nie! lepiej było zamieszkać u Mary Lambe, zwłaszcza, że sama pora roku zachęcała do tego, by udać się do Szkocji. Nabrawszy już większej otuchy, spakowała się, minęła