Strona:John Galsworthy - Przebudzenie.pdf/265

Ta strona została przepisana.

się z ciotką i wsiadła do autobusu, jadącego w stronę Chiswick. Przyjechała za wcześnie, wobec czego udała się do Kew Gardens. Nie zaznała spokoju wśród kwietnych rabatów, drzew opatrzonych etykietami i szerokich, zielonych przestrzeni; zjadłszy przeto parę bułeczek, nasmarowanych rybim pasztetem, i wypiwszy szklankę kawy, wróciła na Chiswick i zadzwoniła do Juny. Otworzyła drzwi Austrjaczka i poprosił ją do „małej jadalni“. Teraz, gdy Fleur wiedziała na co narażona jest wraz z Jonem, tęsknota za nim wzrosła dziesięciokrotnie, jakgdyby on był zabawką o ostrych kantach lub o trującej farbie, jaką usiłowano jej nieraz zabrać w dzieciństwie. Jeżeli nie uda się jej osiągnąć zamierzeń i dostać Jona w niepodzielne posiadanie, to ta strata będzie dla niej śmiercią prawie. Taką czy owaką drogą — ona musiała i chciała go zdobyć!
Ponad czerwonym piecem ceglanym wisiało okrągłe, śćmione lustro z bardzo starego szkła. Stanęła przed niem, przyglądając się własnemu odbiciu — widziała, że jest blada i że ma jakby cienie pod oczami; przez jej nerwy przebiegały ustawiczne, krótkie drgania. Naraz posłyszała dzwonek. Podkradłszy się ku oknu, zobaczyła Jona. Stał na przedprożu, gładząc włosy i wargi, jakgdyby i on starał się zapanować nad drganiem nerwów.
Usiadła w jednem z dwóch krzeseł trzcinowych, tyłem do drzwi, a gdy wszedł, zagadnęła go odrazu:
— Usiądź, Jonie, chciałabym z tobą pomówić poważnie.
Jon usiadł za stołem przy jej boku. Ona, nie patrząc na niego, mówiła dalej:
— Jeżeli nie chcesz mnie stracić, musimy się pobrać niezwłocznie.
Jon westchnął.
— Czemu? Czy stało się coś nowego?