Strona:John Galsworthy - Przebudzenie.pdf/353

Ta strona została przepisana.

I przycisnął do czoła obie pięści. Irena wstała.
— Powiedziałam ci w ów wieczór, żebyś mną się nie krępował. Tak też myślałam naprawdę. Myśl o sobie samym i o swojem szczęściu! Ja potrafię znieść to, co mi pozostało... co sama ściągnęłam na siebie.
Znów okrzyk: „Matko!“ — wydarł się z ust Jona.
Podeszła ku niemu i złożyła dłonie na jego rękach.
— Czy cię boli głowa, kochanie?
Jon potrząsnął głową. Bolało go nie w głowie, lecz w piersi, jakgdyby pękały jej wnętrzne tkanki, rozdzierane przez dwie miłości.
— Ja zawsze tak samo będę cię kochała, cokolwiekbyś zrobił. Nie stracisz nic...
Pogłaskała go zlekka po włosach i odeszła.
Posłyszał jak zamykała drzwi. Długo leżał, przewracając się na łóżku i tłumiąc oddech; okropne napięcie uczuć zajęło całą głąb jego istoty.

ROZDZIAŁ VII
POSELSTWO

Dopytując się o córkę podczas podwieczorku, Soames dowiedział się, że około drugiej wyjechała samochodem. Trzy godziny! Dokądże to wyjechała? Czy do Londynu, nie mówiąc mu ani słowa? Nigdy nie mógł całkowicie przekonać się do samochodów. W zasadzie je uznawał — jako urodzony empirysta i nieodrodny Forsyte — witając każdy nowy objaw postępu słowami:
— No, teraz nie możemy bez nich się obejść.
Jednakże w rzeczy samej uważał je za przedmioty hałaśliwe, wielkie a smrodliwe. Zmuszony naleganiami Anetki nabył wprawdzie samochód — Rollhard o perłowo-szarych poduszkach, z elektrycznem oświetleniem, małemi lustrami, cygarniczkami, wazonami kwietnemi,