Strona:John Galsworthy - Przebudzenie.pdf/36

Ta strona została przepisana.

wanie się grze mamusi, połączone z zajadaniem ciastka. Jakiś chrząszcz bzyknął mu koło ucha, jakaś ćma musnęła go po twarzy. Muzyka ucichła, przeto mały Jon wsunął główkę zpowrotem do pokoju. Mamusia już z pewnością nadchodzi! Nie życzył sobie, by zobaczono, że nie śpi. Wrócił do łóżka i naciągnął sobie wszystkie koce niemal na głowę. Jednakże zapomniał zasunąć roletę, wobec czego do pokoju wdzierała się smuga światłości księżycowej: widział, że upadła na podłogę, tuż koło nogi łóżka i posuwała się ku niemu ustawicznie a powoli, niby jakaś rzecz żywa. Muzyka zabrzmiała znowu, lecz ledwie że słyszalna — senna muzyka — piękna — senna — muzyka — senna — sen — sen — —
Czas upływał, muzyka to wzmagała się, to słabła, to cichła. Światłość księżycowa przypełzła ku twarzyczce małego Jona. Chłopak przewrócił się przez sen i leżał nawznak, brunatną piąstką ściskając jeszcze mocno kołderkę. Kąciki oczu ściągnęły mu się zlekka — zaczął śnić. Śniło mu się, że pił mleko z miseczki, która była księżycem, a z przeciwka przyglądało mu się wielkie czarne kocisko, uśmiechając się pociesznie, niby ojciec Jona, i szepcąc zcicha: „Nie pij za wiele!“ Mleko to przeznaczone było właściwie dla kota, to też chłopak wyciągnął rękę przyjaźnie, by pogłaskać zwierzątko — jednakże ono w tejże chwili znikło bez śladu. Miska stała się łóżkiem, w którem spoczywał, a gdy próbował z niego się wydostać, nie mógł odnaleźć krawędzi — — nie mógł jej odnaleźć — nie mógł — nie mógł — nie mógł się wydostać!... To było okropne!... o — krop — ne!...
Zajęczał cicho przez sen... Na dobitkę, łóżko naraz poczęło kręcić się wkółko — było poza nim i w nim samym — wirowało wciąż uparcie i zawzięcie, rozogniając się do czerwoności, a matka Lee z „Rozbitków morskich“ wprawiała je w ruch ustawiczny! Och!