Strona:John Galsworthy - Przebudzenie.pdf/49

Ta strona została przepisana.

uwagi na to, że się jest bogatym!). Klony! Myśli Soamesa powędrowały żwawo do Madrytu — przypomniał sobie Wielkanoc przed wojną, kiedy to, mając zdecydować się na kupno owego obrazu Goyi, przedsięwziął podróż odkrywczą celem studjowania mistrza w jego ojczyźnie. Szelma uczynił na nim wielkie wrażenie — pierwsza klasa, prawdziwy genjusz! Doszedłszy tak wysokich szczytów, ten człowiek stanąłby jeszcze wyżej, gdyby mu nie zgotowano tak rychłego końca. Druga faza szału dla Goyi będzie jeszcze gorętsza od pierwszej; o tak! Przeto Soames zakupił obraz. Podczas owej wyprawy udało mu się — jak nigdy wpierw — nabyć kopję malowidła al fresco, zwanego „La Vendimia“, na którem była postać dziewczynki, podpartej wbok jedną ręką, a przypominającej mu córkę. Kopję tę miał obecnie w galerji w Mapledurham, a była ona dość kiepska — Goyi skopjować niepodobna! W każdym razie przyglądał się jej, ilekroć nie było przy nim córki; pociągało go jakieś uderzające podobieństwo w lekkiej, strzelistej równowadze jej kibici, w rozstępie łukowatych brwi, w namiętnem rozmarzeniu ciemnych oczu... Było to rzeczą osobliwą, że Fleur miała oczy ciemne, gdy on miał szare (żaden z Forsyte ów czystej krwi nie miał oczu ciemnych), a matka niebieskie! Choć prawda, i to, że jej babka, Lamotte, miała cezy ciemne jak melasa!
Począł znów iść w stronę zakątka Hyde Parku. Nigdzie, w całej Anglji, tyle się nie zmieniło co na Rotten Row! Urodzony nieopodal — niemal na odległość głosu — od tego miejsca, pamiętał je jeszcze od r. 1860-go. Przyprowadzano go tu, pomiędzy osobami w krynolinach, aby się przypatrywał elegantom noszącym faworyty i obcisłe spodnie, jeżdżącym konno po kawaleryjsko, zdejmowaniu białych cylindrów o zagiętych rondach, beztroskiemu nastrojowi wszystkich tych ceremonij oraz małemu, krzywonogiemu człowieczkowi w długiej, czer-