Strona:Joseph Conrad - Między lądem a morzem.djvu/11

Ta strona została skorygowana.

dzie wybitnego członka tej kompanji, a mianowicie na Cutty Sark, okręcie należącym do pana Willisa. Był to znany w swoim czasie właściciel statków, z gatunku tych ludzi (wszyscy są już dzisiaj pod ziemią), którzy mieli zwyczaj wyprawiać osobiście swoje okręty w podróż ku owym dalekim brzegom, kędy powiewała szanowana flaga właściciela. Cieszę się, że miałem choć raz sposobność ujrzeć pana Willisa pewnego bardzo ponurego i wilgotnego ranka; stał na występie kamiennego podmurowania w New South Dock i patrzył, jak jeden z jego statków wyrusza w podróż do Chin. Była to imponująca męska postać w nieodmiennym białym kapeluszu, znanym tak dobrze w porcie londyńskim. Czekał aż okręt zwróci się dziobem w dół rzeki i wówczas dopiero skinął z godnością w stronę statku wielką dłonią w rękawiczce. O ile wiem, mógł to być nawet i Cutty Sark we własnej osobie, ale w każdym razie nie wyruszał wówczas w tamtą fatalną podróż. Nie znam daty faktu, na którym treść „Ukrytego sojusznika” jest osnuta; wypłynął na jaw i dostał się nawet do gazet w środku lat osiemdziesiątych ale słyszałem o nim już i przedtem, niejako prywatnie — od oficerów wielkiej floty wełnianej, w której przesłużyłem pierwsze lata moich wędrówek po głębokich wodach. Ów fakt stał się głośnym wśród okoliczności dość dramatycznych, które jednak nie mają nic wspólnego z moją nowelą. W ściśle morskim odłamie moich pism można zaliczyć ten fragment widowiska do moich dwóch utworów „spokojnych”. Bowiem jeśli przyjmiemy klasyfikację według tematów, stworzyłem dwa utwory „burzliwe”, a mianowicie: Murzyna z załogi Narcyza i Tajfun i dwa utwory „spokojne”: ten właśnie i Linję Cienia, książkę należącą do późniejszego okresu.