Strona:Joseph Conrad - Między lądem a morzem.djvu/202

Ta strona została przepisana.

jeszcze rozchorować, a wówczas Freja nie miałaby serca go opuścić. Oto mamy zdrowy rozsądek kobiecy i szczerość kobiecego rozumowania. Zresztą panna Freja umiała czytać w duszy „biednego, kochanego tatusia“, jak tylko kobieta w duszy męskiej czytać potrafi; był dla niej otwartą księgą. Wiedziała, że po jej ucieczce ojciec przestanie się zadręczać. Zapewne, że podniesie wielki krzyk i że nie będzie końca rozpaczliwym wyrzekaniom, ale to zupełnie inna sprawa. Męka niezdecydowania i dręcząca walka uczuć zostaną mu oszczędzone. A ponieważ zanadto jest potulny, aby wpaść we wściekłość, więc gdy minie epoka lamentów, poświęci się pracy na swojej „niewielkiej posiadłości“ i utrzymywaniu dobrych stosunków z władzami.
Czas dokona reszty. I Freja rozmyślała, jak łatwo przyjdzie jej na to czekać, królując u swego domowego ogniska, władając wspaniałym brygiem i oddanym jej mężczyzną. To się dopiero nazywało życiem dla niej, która stawiała pierwsze kroki na pokładzie statku. Była dzieckiem okrętu — dziewczyną morza, jeśli taka istniała kiedy na świecie. Naturalnie, że kochała Jaspera i wierzyła w niego ale w uczuciach jej był pewien odcień niepokoju. Bardzo to pięknie i romantycznie posiadać na własność hartowny i wierny miecz, ale zachodzi pytanie, czy owa broń jest najodpowiedniejsza do zmierzenia się z pospolitą maczugą losu.
Wiedziała, że z nich dwojga ona ma więcej odporności. Zawsze się trochę niepokoiła, kiedy Jaspera przy niej nie było, a we mnie miała wypróbowanego powiernika, który szeptał jej często: „Im prędzej, tem lepiej“. Ale pannę Freję cechował pewien specjalny upór i powód jej zwlekania bardzo był charakterystyczny. „Nie wcześniej, aż skończę dwadzieścia jeden lat; nie chcę, aby ludzie myśleli, że jestem za młoda i nie wiem, co robię“.