Strona:Joseph Conrad - Między lądem a morzem.djvu/241

Ta strona została przepisana.

— Ja! uciekać! — pomyślała Freja, nie patrząc na strwożoną dziewczynę. — Nigdy!
I nieugięta pani, leżąca pod siatką od moskitów, i strwożona pokojówka, zwinięta w kłębek na macie u stóp łóżka, nie spały dobrze tej nocy. Tym, który oka nie zmrużył, był porucznik Heemskirk. Leżał nawznak, patrząc mściwie w ciemność. Jątrzące wizje i upokarzające rozmyślania zmieniały się kolejno w jego umyśle, utrzymując i podsycając jego gniew. Ładna anegdotka do rozpowiadania! Ale nie można dopuścić, aby się rozpowszechniła. Zniewagę trzeba połknąć w milczeniu. Rozkoszna historja! Oszukany, wodzony za nos i spoliczkowany przez tę dziewczynę — a prawdopodobnie okpiony także przez jej ojca. Ale chyba nie. Nelson był tylko drugą ofiarą tej bezwstydnej dziewki, tej bezczelnej kokietki, tej przebiegłej, śmiejącej się, całującej, kłamiącej... —
— Nie; ten nie oszukiwał mnie rozmyślnie — rozpamiętywał udręczony porucznik. — Ale mimo to chętniebym mu odpłacił za to, że jest takim głupcem — —
Może kiedyś, później. Jedno było bezwzględnie pewne: postanowił wymknąć się niepostrzeżenie z domu wczesnym rankiem. Zdawało mu się, że gdyby był zmuszony spojrzeć w twarz tej dziewczynie, oszalałby z wściekłości.
— Piekło i potępienie. Do stu szatanów! Zatchnę się tu przed ranem! — pomrukiwał, leżąc sztywno nawznak w łóżku starego Nelsona i robiąc piersiami dla schwytania tchu.
Wstał o świcie i jął ostrożnie drzwi uchylać. Zaniepokoił go lekki szmer w korytarzu; pozostając w ukryciu, zobaczył, że Freja wychodzi ze swego pokoju. Ten nieoczekiwany widok pozbawił go wszelkich sił i nie pozwolił mu