Strona:Joseph Conrad - Między lądem a morzem.djvu/267

Ta strona została przepisana.

go natrętnym widoku żyje wśród wysp do dnia dzisiejszego.
Rozmowy na „esplanadzie“ i pojawienie się Jaspera w Orange House otwierają słynną sprawę Bonita, oświetlając obie jej strony: faktyczną i psychologiczną. Jedną miały się zająć sądy, druga — budziła współczucie; ta ostatnia przeraźliwie była oczywista, a przecież niezrozumiała.
Trzeba sobie uprzytomnić, że pozostała niezrozumiałą nawet dla mojego przyjaciela, autora listu, o którym wspominam w pierwszych wierszach niniejszego opowiadania. Gdy się rozeszły wieści o wypadku, przyjaciel mój był właśnie w biurze u pana Mesmana i towarzyszył mu później w poszukiwaniu Jaspera. List jego przedstawił mi obie strony całej sprawy i niektóre z poszczególnych epizodów. W zachowaniu Heemskirka przebijało głębokie zadowolenie z tego, że nie stracił własnego statku — i nic pozatem. Mgła wisząca nad lądem tłumaczyła fakt, że znalazł się tak blisko rafy Tamissy. Ocalił swój parowiec i nie dbał o resztę. Co się tyczy opasłego kanoniera, zeznał poprostu, że puszczenie liny holowniczej wydało mu się najlepszem wyjściem z sytuacji; przyznał jednak, że nagłość wypadku wytrąciła go z równowagi.
W istocie zaś zastosował się ściśle do wskazówek Heemskirka; był mu ślepo oddany — niby wierny pachołek — przesłużywszy pod jego rozkazami kilka lat na wschodnich morzach. Najbardziej zdumiewającą rzeczą w całej sprawie Bonita był raport kanoniera. Zeznał, iż przystąpiwszy do odebrania broni palnej, przekonał się, że niema wogóle broni palnej na statku. Znalazł w przedniej kabinie tylko pusty stojak na osiemnaście strzelb, ale