nowajcą tej przewrotności, ponieważ zachęcałem poniekąd Jaspera do umowy z Schultzem. Jednak ostrzegałem go również.
„Ów człowiek dostał poprostu bzika na ten temat“ — pisał mój przyjaciel. — „Poszedł ze swoją historją do Mesmana. Mówił, że pewien łotr, biały człowiek żyjący wśród krajowców w górze owej rzeki, spoił go dżynem jednego wieczoru, a potem zaczął z niego szydzić, że nie ma ani grosza. Schultz, zapewniając nas, że jest człowiekiem uczciwym i że należy mu wierzyć, wyznał, iż staje się złodziejem, gdy sobie podpije. Opowiedział dalej, jak wrócił owej nocy na statek, wyniósł strzelby jedną po drugiej bez najlżejszych wyrzutów sumienia, złożył je w łódce, która podpłynęła do brygu i dostał po dziesięć dolarów za sztukę“.
„Na drugi dzień był chory ze wstydu i zmartwienia, ale nie miał odwagi przyznać się do błędu swojemu dobroczyńcy. Gdy kanonierka zatrzymała bryg, zapragnął śmierci, przerażony możliwemi skutkami swojego czynu, i byłby ją poniósł z radością, gdyby ofiara jego życia mogła zpowrotem strzelby na okręt sprowadzić. Nie powiedział nic Jasperowi, mając nadzieję, że bryg będzie natychmiast uwolniony. Gdy się stało inaczej i gdy zatrzymano Jaspera na kanonierce, zdjęty rozpaczą, postanowił śmierć sobie zadać, lecz uważał, że obowiązek nakazuje mu żyć, aby dać świadectwo prawdzie. „Jestem uczciwym człowiekiem!“ powtarzał głosem, który nam łzy do oczu sprowadzał. „Musicie mi wierzyć, kiedy wam mówię, że staję się złodziejem — podłym, nędznym, przebiegłym, czającym się złodziejem — jak tylko wypiję parę kieliszków. Zaprowadźcie mnie tam, gdzie będę mógł przysięgnąć, że to prawda“.
Strona:Joseph Conrad - Między lądem a morzem.djvu/271
Ta strona została przepisana.