mieniu, lecz odnosiło się wrażenie jakiejś przewspaniale cynicznej niesforności. Podała się naprzód, łonem przytuliła się do skrzyżowanych ud; płowo-bursztynowego koloru, falbanista, z jakiejś cienkiej tkaniny narzutka uwydatniała gibkie, młode ciało, wzięte w siebie, sprężone w głębi niziutkiego siedzenia, jak gdyby przyczajone do skoku. Uchwyciłem jeden czy dwa lekkie, dygocące drgnienia rzutowe, które mi coś niezwykle wyglądały jak zamierzony sus do ucieczki. Po nich zastąpił absolutny bezruch.
Nagła trwoga zbudziła się i we mnie, i już chciałem pobiec za Jacobusem, lecz opanowawszy ten niedorzeczny odruch, wziąłem krzesełko, postawiłem je nie za bardzo od niej zdaleka, usiadłem rozważnie i zacząłem mówić na temat ogrodu, nie dobierając słów, lecz nadając im łagodną pieszczotliwość, jaką się zwykło stosować przy obłaskawianiu dzikiego, wystraszonego zwierzątka. Nie byłem nawet pewny, czy ona mię rozumie. Nie podnosiła twarzy i nie próbowała spojrzeć w moją stronę. Mówiłem wciąż jedynie dlatego, żeby zapobiec jej ucieczce. Znów przebiegło ją kilka, takich jak wpierw, stłumionych drgnień pomknieniowych, które śledziłem z trwożnie zapartym oddechem.
Ostatecznie, nasunął mi się domysł, że to co nie pozwalało jej zerwać się jednym wielkim rozmachem i uciec, to była niedostateczność jej stroju. Fotel łozinowy był jedyną przylegającą do niej rzeczą, najbardziej zasobną w materję. Bo to, co miała na sobie pod tym spłowiało-bursztynowym, luźnym pudermantlem, musiało być nader wiotkie i przejrzyste. Taki stan rzeczy nie może ujść oka, to trudno. Było to widoczne. Co prawda, byłem tem zpoczątku onieśmielony; lecz ten rodzaj zmieszania łatwo mija, jeśli człowiek nie jest ograniczony niewolniczemi przesą-
Strona:Joseph Conrad - Między lądem a morzem.djvu/65
Ta strona została skorygowana.