Strona:Joseph Conrad - Opowieści niepokojące.djvu/124

Ta strona została przepisana.

którzy ściągnęli złych ludzi do ich kraju. Źli ludzie odeszli, ale lęk pozostał. Lęk pozostaje zawsze. Człowiek może zniszczyć w sobie doszczętnie wszystkie uczucia — miłość, i nienawiść, i wiarę, i nawet zwątpienie; ale, póki lgnie do życia, nie może zniszczyć lęku, przebiegłego, niezniszczalnego i straszliwego lęku, który przenika całe jestestwo, który zabarwia myśli, który czyha na dnie serca; który śledzi na ludzkich wargach walkę ostatniego tchnienia. Łagodny starzec Gobila, ogarnięty lękiem, składał specjalne ofiary z ludzi wszystkim złym duchom, które zawładnęły jego białymi przyjaciółmi. Ciężko mu było na sercu. Niektórzy z wojowników mówili o paleniu i zabijaniu, ale przezorny starzec odwiódł ich od tego. Któż mógł przewidzieć niedolę, jaką byłyby zdolne sprowadzić te tajemnicze istoty, gdyby je podrażniono? Należy zostawić je w spokoju. Może zczasem znikną w ziemi jak pierwsza biała istota. Lud Gobili powinien trzymać się od nich zdaleka i żywić nadzieję, że wszystko skończy się jak najlepiej.
Ale Kayerts i Carlier nie zniknęli; pozostali na powierzchni tej ziemi, która wydawała im się teraz jakby większa i bardziej pusta. Nie ulegli temu wrażeniu z powodu otaczającej ich samotności, zupełnej i głuchej; sprowadziła je raczej mętna świadomość, że znikło z ich duszy coś nieuchwytnego — coś, co pracowało dla ich bezpieczeństwa i wstrzymywało dzicz od wtargnięcia w ich serca. Obrazy domu, pamięć o ludziach im podobnych, o ludziach, którzy czuli i myśleli, jak oni zwykli byli czuć i myśleć — cała ta przeszłość cofnęła się gdzieś daleko — i trudno było do niej dotrzeć oczom olśnionym blaskiem słońca, nie przesłoniętego nigdy chmurami. A z otaczającej ich dzikiej, niemej głuszy, właściwa jej beznadziejność i barbarzyństwo zdawały się wysuwać