Strona:Joseph Conrad - Opowieści niepokojące.djvu/130

Ta strona została przepisana.

ruszyć. Odchodził od zmysłów, pojąwszy nagle, że znalazł się w położeniu bez wyjścia — że śmierć i życie stały się w mgnieniu oka jednako trudne i straszne.
Nagle usłyszał, że tamten odsuwa krzesło — i skoczył na równe nogi z niezmierną łatwością. Nasłuchiwał pilnie. Przejął go wstyd; znów musi biegnąć! Na prawo czy na lewo? Usłyszał kroki. Rzucił się na lewo, ściskając rewolwer i w tejże samej chwili, jak mu się wydało, zderzyli się gwałtownie. Głośny wystrzał rozległ się między nimi; buchnął czerwony płomień, gęsty dym; i Kayerts, ogłuszony i oślepiony, rzucił się do ucieczki, myśląc: „Raniony jestem, już po mnie“. Spodziewał się, że tamten go dopędzi, aby napawać się jego agonją. Chwycił się słupa podtrzymującego dach. „Już po wszystkiem!“ Nagle usłyszał, że ktoś zwalił się z łoskotem po drugiej stronie, jakby natknąwszy się naoślep na krzesło — potem uczyniła się cisza. Nic się więcej nie stało. Nie umarł. Tylko czuł, że ramię ma boleśnie poturbowane i spostrzegł się, że zgubił rewolwer. Bezbronny był i bezradny. Czekał na swój los. Tamten drugi nie odzywał się wcale. To podstęp. Pewno skrada się do niego! Którędy? Może bierze go w tej chwili na cel?
Po krótkiej chwili męki straszliwej i bezsensownej postanowił stawić czoło losowi. Gotów był poddać się wszystkiemu. Obszedł róg domu, opierając się ręką o ścianę, postąpił jeszcze kilka kroków — i ledwie że nie omdlał. Zobaczył na podłodze stopy leżącego człowieka, wystające z za drugiego węgła. Białe, nagie stopy w czerwonych pantoflach. Uczuł się śmiertelnie chory i stał przez chwilę w głębokim mroku. Nagle Makola zjawił się przed nim i rzekł spokojnie:
— Niech pan tu przyjdzie, panie Kayerts. On nie żyje.