Strona:Joseph Conrad - Opowieści niepokojące.djvu/14

Ta strona została uwierzytelniona.

bowiem jego częścią jest oczywiście „Jądro ciemności“. Inni ludzie znaleźli w Afryce rzeczy zupełnie odmienne i żywię przyjemne przeświadczenie, że to, co stamtąd zabrałem, nie na wieleby się komu przydało. A trzeba jeszcze zaznaczyć, że objętość tego łupu bardzo była mała. Wszystek razem mogłem zmieścić w bocznej kieszeni, starannie go złożywszy. Co się tyczy samej noweli, zbliżona jest do rzeczywistości w głównych zarysach. Niewyczerpana pomysłowość w opowiadaniu istotnych kłamstw wymaga talentu, którego nie posiadam.
Pochodzenie noweli „Idjoci“ tak jest wyraźne i oczywiste, że niepodobna mi tu nic o niej powiedzieć. Pobudką do niej było wrażenie bynajmniej nie intelektualne, a czysto wzrokowe: widok owych idjotów. Po długiej przerwie, wypływającej z braku decyzji i przebierania wśród różnych pomysłów — przerwie, która skończyła się z chwilą, gdy zacząłem pisać „Murzyna“ — przystąpiłem do trzeciej zrzędu noweli, umieszczonej w tym tomie na pierwszem miejscu: „Karain: wspomnienie“.
Gdy czytałem to po wielu latach, „Karain“ zrobił na mnie wrażenie czegoś, co oglądam przez lunetę z dość korzystnego punktu widzenia. W tem opowiadaniu nie powróciłem na archipelag, tylko zbliżyłem się do niego, aby spojrzeć nań raz jeszcze. Przyznaję, że byłem pochłonięty tym odległym widokiem — i to tak dalece, iż nie zauważyłem podobieństwa — a nawet prawie identyczności — motywu tego opowiadania z motywem „Laguny“. Zasadnicza myśl obu no-