Strona:Joseph Conrad - Opowieści niepokojące.djvu/62

Ta strona została przepisana.

kiem, nim ją — odwróconą — na stole położył. Zdążyłem spostrzec, że była to fotografja młodej panny. Wśród mnóstwa różnych drobiazgów leżał tam pęk kwiatów, wąska biała rękawiczka o wielu guzikach, cienka paczka listów starannie związanych. Amulety białych ludzi! Czary i talizmany! Czary, które krzepią ducha, które miażdżą bez litości; czary, których moc wyrywa westchnienie z piersi młodzieńca, a na twarz starca sprowadza uśmiech. Potężne amulety, co przyciągają radosne marzenia i myśli pełne żalu; co kruszą twarde serca, a miękkie hartują na niezłomną stal. Dary niebios — ziemskie drobiazgi...
Hollis szperał w szkatułce.
I wydało mi się przez tę chwilę oczekiwania, że kabina szkunera zapełnia się niewidzialnem, żyjącem tętnem lekkich oddechów. Wszystkie duchy wygnane z niewiernego zachodu przez ludzi, którzy twierdzą, że posiedli mądrość, i swobodę, i spokój — wszystkie bezdomne duchy niewiernego świata pojawiły się nagle wokół Hollisa, schylonego nad szkatułką; wszystkie wygnane i czarowne duchy kochanych ongi kobiet; wszystkie piękne i tkliwe duchy ideałów — zachowanych w pamięci, zapomnianych, umiłowanych, znienawidzonych; wszystkie odepchnięte i pełne wyrzutu duchy przyjaciół — podziwianych, uwielbianych, darzonych ufnością, spotwarzonych, zdradzonych, zabranych przez śmierć — wszystkie te duchy przybyły z niegościnnych okolic ziemi, aby stłoczyć się w mrocznej kajucie, jak gdyby ta kajuta była jedyną ich ostoją na szerokim świecie opanowanym przez zwątpienie — jedynem źródłem wiary i zadosyćuczynienia... Minęła sekunda — i wszystko zniknęło. Tylko Hollis stał naprzeciw nas, a w palcach jego błyszczał jakiś drobny przedmiot. Wyglądało to na pieniążek.
— Znalazłem nareszcie — rzekł.